Przejdź do treści

MODA NA BIO

Szydełkowa pracownia. Materiały dla kreatywnych. Proste przepisy. Zdrowie.

0
  • NEWSLETTER
  • PRZEPISY
  • ZDROWIE
  • GLINKA
  • BLOG
0

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter MODA NA BIO i pobierz ebook o budowaniu swojej marki na Instagramie
CROCHET - DIY, CROCHET DREAM CATCHER

ŁAPACZ SNÓW ŚWIETLISTY WZÓR NA OBRĘCZ O ŚREDNICY 20 CM

przez BEATA REDZIMSKAw dniu 26 marca, 202326 marca, 2023Zostaw komentarz do ŁAPACZ SNÓW ŚWIETLISTY WZÓR NA OBRĘCZ O ŚREDNICY 20 CM
APACZ SNÓW ŚWIETLISTY WZÓR NA OBRĘCZ O ŚREDNICY 20 CM

ŁAPACZ SNÓW ŚWIETLISTY WZÓR NA OBRĘCZ O ŚREDNICY 20 CM
A ja przychodzę z pomysłem na sympatyczny łapacz snów, który można przerobić w kilku wersjach na zdjęciach), wychodząc z tego samego motywu. 

Zapraszam na tutorial krok po kroku.

CZYTAJ DALEJ
CROCHET DREAM CATCHER

FANTAZYJNY ŁAPACZ SNÓW NA SZYDEŁKU O ŚREDNICY 30 CM WZÓR I TUTORIAL KROK PO KROKU CZ 2

przez BEATA REDZIMSKAw dniu 2 marca, 20232 marca, 2023Zostaw komentarz do FANTAZYJNY ŁAPACZ SNÓW NA SZYDEŁKU O ŚREDNICY 30 CM WZÓR I TUTORIAL KROK PO KROKU CZ 2
FANTAZYJNY ŁAPACZ SNÓW NA SZYDEŁKU O ŚREDNICY 30 CM WZÓR I TUTORIAL KROK PO KROKU CZ 2

FANTAZYJNY ŁAPACZ SNÓW NA SZYDEŁKU O ŚREDNICY 30 CM WZÓR I TUTORIAL KROK PO KROKU CZ 2

CZYTAJ DALEJ
CROCHET DREAM CATCHER

SZYDEŁKOWY ŁAPACZ SNÓW O ŚREDNICY 20 CM WZÓR I TUTORIAL KROK PO KROKU

przez BEATA REDZIMSKAw dniu 2 marca, 20232 marca, 2023Zostaw komentarz do SZYDEŁKOWY ŁAPACZ SNÓW O ŚREDNICY 20 CM WZÓR I TUTORIAL KROK PO KROKU
SZYDEŁKOWY ŁAPACZ SNÓW O ŚREDNICY 20 CM WZÓR I TUTORIAL KROK PO KROKU

SZYDEŁKOWY ŁAPACZ SNÓW O ŚREDNICY 20 CM WZÓR I TUTORIAL KROK PO KROKU

CZYTAJ DALEJ

Nawigacja po wpisach

Strona 1 Strona 2 … Strona 241 Następna
Beata Redzimska
Beata Redzimska

Przez lata zmagałam się z chronicznymi problemami z gardłem, do momentu, kiedy odstawiłam produkty mleczne.

Dzisiaj, uważam, że można mieć zrównoważoną dietę – eliminując z niej produkty mleczne i mączne.

A dieta bezglutenowa – bezmleczna jest najlepszą dietą odchudzającą.

Wszystko jest kwestią wyrobienia w sobie dobrych nawyków….

Przez lata wierzyłam, że jestem totalnym beztalenciem sportowym, aż zaczęłam się ruszać.

Wierzę w uzdrowicielską moc glinki zielonej.

Jestem niepoprawną miłośniczką zielonych smoothie.

Beata Redzimska

ZAPISZ SIE

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter MODA NA BIO i pobierz ebook o budowaniu swojej marki na Instagramie

MODA NA BIO NA FB

MODA NA BIO

Archiwa

NAJNOWSZE PINY

JESTEM NA INSTAGRAMIE

beataredzimska

Do lata na piechotę będę szła…. W odniesien Do lata na piechotę będę szła….  W odniesieniu do poprzednich notek: Mam kovida - potwierdzonego testem. Dopiero dzisiaj, kiedy od piątku zmagam się z symptomami.  Pan w aptece, który takich przypadków widzi na pęczki wytłumaczył mi, że niektóre osoby są pozytywne (mają pozytywny wynik testu- od ręki na starcie choroby), ale inne - najwyraźniej tak jak - najpierw mają symptomy, a dopiero potem wirus dociera do nosa i uwidacznia się na teście. 
Ot i cała historia.  Ale wirus mocno daje mi popalić - ale tym razem tylko pali mi gardło.  Szukam zapomnienia i rozmarzam się myśląc o wiośnie, a jeszcze lepiej o lecie. Co z tego, że na początku lata stuknie mi 50 - tka. To będzie mentalnie taki moment - ostatnia prosta życia, kiedy nie ma się już nic do stracenia, pozostaje iść naprzód, robić swoje i przestać się oglądać na to, co myślą sobie i mówią inni.  Portret bez twarzy z @kobiecafotoszkola #fotowtorek_kfs #fotowtorek #beztwarzy_fotowtorek #kobiecafotoszkola #kobiecafotoszkoła #kobiecafotoszkoła_kfs
No i rozchorowałam się. Symptomy się zgadzają. No i rozchorowałam się. Symptomy się zgadzają. Przeczołgało mnie: Ból głowy, utrata smaku i mój stary dobry znajomy ból gardła. 
Mój mąż kolejny tydzień zmaga się z długim kowidem (tak to Francuzi nazywają) - przy małym wysiłku Typu przejście 100 m już jest wykończony (on zawsze taki odporny i silny - jak trudno mu się przyznać do tego stanu, ale jak zapewniał nas lekarz - to przejdzie).  Za to ja mieszkając przez ostatnie dwa tygodnie z pięcioma zakażonymi i oficjalnie potwierdzonymi testem Koronawirusem osobami (pod jednym dachem), no cóż muszę obejść się smakiem pozytywnie zaliczonego testu na koronawirusa, który otworzyłby mi na nowo drzwi do pracy. Tymczasem w piątek wieczorem było ze mną naprawdę zle - dreszcze, zmęczenie, gorączka).  Tymczasem mój test kowidowy pozostaje negatywny, co oznacza że paradoks sytuacji będąc chora muszę dodatkowo pójść się zaszczepić, bo w przeciwnym razie przepadnie mi deadline dla odnowienia paszportu szczepionkowego.  No i czuję się jak kujonka, która tygodniami zaKuwała do egzaminu (od dwóch tygodni robię wszystko żeby podłapać wirusa, przestałam jeść czosnek, który jest moim codziennym dodatkiem do diety i chroni mnie przed infekcjami), ale czując na plecach zbliżający się termin egzaminu, czyli datę 15 lutego, kiedy stare paszporty kowidowe zostaną zresetowane, więc żeby wejść do pracy będę musiała mieć nowy glejt.  Niestety muszę podejść do sesji poprawkowej, czyli wynaleźć skądś wolny termin na szczepienie.  Czasami człowiek tak kombinuje, jak ograć system, a przynajmniej jak przemknąć się między bramkami (niedługo pewnie wszędzie je nam poustawiaja).  A tu zamiast tego wymyka się kowidowi -  pięć osób zarażonych w domu, 24 h na dobę, dobrych 20 zrobionych testów kowidowych i wciąż negatywny wynik. Bo podłapałam jakąś bakterię towarzyszącą (a nie o nią się prosiłam)  Absurdalny, bezduszny system, który zmusza ludzi do  szarżowania sobą.  Z racji idiotycznych, odgórnych zarządzeń będąc chora (na coś, co podłapałam od wspóldomowników przetestowanych pozytywnie na kowid, muszę iść się zaszczepić, żeby zresetować paszport kowidowy, bez którego stracę możliwość wykonywania pracy.
Wersal. No i rozchorowałam się. Symptomy się zg Wersal. No i rozchorowałam się. Symptomy się zgadzają. Przeczołgało mnie: Ból głowy, utrata smaku i mój stary dobry znajomy ból gardła. 
Mój mąż kolejny tydzień zmaga się z długim kowidem (tak to Francuzi nazywają) - przy małym wysiłku Typu przejście 100 m już jest wykończony (on zawsze taki odporny i silny - jak trudno mu się przyznać do tego stanu, ale jak zapewniał nas lekarz - to przejdzie).  Za to ja mieszkając przez ostatnie dwa tygodnie z pięcioma zakażonymi i oficjalnie potwierdzonymi testem Koronawirusem osobami (pod jednym dachem), no cóż muszę obejść się smakiem (pozytywnie zaliczonego testu na koronawirusa, który otworzyłby mi na nowo drzwi do pracy) i dołującymi mnie symptomami (w piątek wieczorem było tak ze mną zle, że myślałam, że już tu więcej nic nie napiszę.  Tymczasem mój test kowidowy pozostaje negatywny, co oznacza że paradoks sytuacji będąc chora muszę dodatkowo pójść się zaszczepić, bo w przeciwnym razie przepadnie mi deadline dla odnowienia paszportu szczepionkowego.  No i czuję się jak kujonka, która tygodniami zaKuwała do egzaminu (od dwóch tygodni robię wszystko żeby podłapać wirusa, przestałam jeść czosnek, który jest moim codziennym dodatkiem do diety i chroni mnie przed infekcjami), ale czując na plecach zbliżający się termin egzaminu, czyli datę 15 lutego, kiedy stare paszporty kowidowe zostaną zresetowane i żeby wejść do pracy będę musiała mieć nowy glejt.  Niestety muszę podejść do sesji poprawkowej, czyli wynaleźć skądś wolny termin na szczepienie.  Czasami człowiek tak kombinuje, jak ograć system, a przynajmniej jak przemknąć się między bramkami (niedługo pewnie wszędzie je nam poustawiaja).  A tu zamiast tego wymyka się kowidowi -  pięć osób zarażonych w domu, 24 h na dobę, dobrych 20 zrobionych testów kowidowych i wciąż negatywny wynik. Bo podłapałam jakąś bakterię towarzyszącą (a się o nią prosiłam)  Absurdalny, bezduszny system, który zmusza ludzi do  szarżowania sobą.  Z racji idiotycznych, odgórnych zarządzeń będąc chora (na coś, co podłapałam od wspóldomowników przetestowanych pozytywnie na kowid, muszę iść się zaszczepić, żeby zresetować paszport kowidowy, bez którego stracę możliwość wykonywania pracy. 
Tak wygląda pełzający totalitaryzm. Ponieważ Tak wygląda pełzający totalitaryzm.  Ponieważ 15 lutego, mimo że inne kraje zdejmują restrykcje kowidowe, we Francji zostaną zresetowane stare paszporty szczepionkowe.  Nawet jeżeli szczepiłam się raptem 5 miesięcy wstecz, jeżeli do 7 lutego nie odnowie paszportu kowidowego, nie będę mogła wejść do pracy, nie dostanę pensji, nie będę miała z czego żyć.  Dlatego z takim wytęsknieniem, dzień w dzień wypatruję drugiej kreski na teście kowidowym, tym bardziej że moi domownicy od 2 tygodni zmagają się z Koronawirusem.  Zdaję sobie sprawę, że koronawirus może mnie przeczołgać (przechodziłam go w marcu 2020, a potem 2 razy przyjęłam szczepionkę).  Kiedy zaczął się koronawirus uznałam za odważną decyzję MACRONA by zamknąć wszystko.  Wtedy wierzyłam w system, jak moi pochodzący ze wsi rodzice do końca wierzyli, że PZPR Polska Zjednoczona Partia Robotnicza chce dla nas dobra.  Dopiero kiedy opadła kurtyna zrozumieli na czym polegał tamten system.  Ja tez na początku bez mrugnięcia łykałam kolejne Obostrzenia, restrykcje, zakazy, wyjście z domu na godzinę, w promieniu 1 km, no dobra przy drugim lockdownie zaczęłam trochę kombinować, ale myślałam, że to ten mój wewnętrzny homo sovieticus.  Później już z przymusu dwukrotnie przyjęłam szczepionkę. Bo w mojej głowie pojawiły się wątpliwości.  Przypominał mi się system z czasów dzieciństwa, który udawał, że robi to wszystko dla naszego dobra…. Déjà vu  Ostatnie dni mocniej dały mi do myślenia:  Dlaczego po pozytywnym teście kowidowym otrzymujemy odgórne telefony (co prawda w miłym tonie, ale wyraźnie śledczym)?  Dlaczego powinniśmy zainstalować sobie aplikację szpiega TousAntiCovid, która śledzi każdy nasz krok pod pozorem, że w ten sposób oni śledzą koronawirusa.  Oczywiście zawsze można próbować przemknąć między oczkami Sieci. Póki co wchodzę do pracy pokazując wytarta kartkę - Wydruk z kodem szczepionkowym.  Nie mam aplikacji.  Coraz bardziej nasuwa mi to na myśl świat z książki Orwella rok 1984.  Rok 1984, kiedy szczęśliwie nasza PZPR nie miała tych metod kontroli, które dzisiaj dobrowolnie składamy w ręce rządzących instalując praworządne aplikacje, być może jako przejaw własnej skrajnej naiwności.
U mnie kolejny dzień negatywnego testu na koronaw U mnie kolejny dzień negatywnego testu na koronawirusa. Mimo, że kolejny dzień spędziłam w otoczeniu zakażonych (wszyscy w rodzinie są „pozytywni”, z wyjątkiem mnie - jedyna zaszczepiona w tym gronie). Ale….  Teoretycznie nie powinno mi się udać przemknąć między oczkami tej siatki.  Ale po tym jak Macron  skrócił ważność paszportu szczepionkowego do czterech miesięcy, przyznam się że co rano oglądam test kowidowy pełna nadziei, jak kilka lat wstecz oglądałam test ciążowy, z nadzieją na pojawienie się drugiej kreski.  Dlatego, że pozytywny test na koronawirusa załatwiłby mi trzecią dawkę szczepionki i umożliwił dalsze chodzenie do pracy.  Ale od dwóch tygodni kowid nie chce się mnie złapać. Tzn. owszem trochę się boję, że jak mnie złapie, to przeczołga tak jak ostatnim razem.  Ale jak sobie pomyślę, że za cztery miesiące znowu będę musiała się szczepić po to żeby móc pracować. A może test nie chce wyjść pozytywny, bo wciąż jestem załadowana w  przeciwciała (a w poniedziałek upływa mi deadline na przyjęcie trzeciej dawki na świeżutki glejtu z dostępem do miejsca pracy).  I tak się zastanawiam: czy w momencie, kiedy już weszłam na ścieżkę grzecznego wpisania się w system, czyli przyjęcia szczepionki którą Bez żadnych konsekwencji dla siebie raczy nas Big Pharma, nie mam innego wyboru jak kolejne zaszprycowanie się.  Przyznam, że ta sytuacja skłania mnie, by szukać sposobu na to, by pracować na swoim, na własnych zasadach. Kiedy to ja wybieram, czy szukam terminu na kolejną dawkę szczepionkę i dobrowolnie stoję po nią w horrendalnych kolejkach. Czy biorę na klatę ryzyko wyboru (bo może kovid mnie zmiażdży?).  Niemniej Mam dość bycia współczesnym niewolnikiem.  Niestety patrząc z jaką łatwością system się przyjął, obawiam się, czy aby nie jest za późno. Szczególnie dla moich dzieci.  Póki co kombinuję, jak przemknąć się między oczkami tej sieci.  Właściwie od lat w zakamarkach wyobraźni s snują mi się pomysły na własny biznes. Ale takie nie za bardzo zobowiązujące. Bo wygodnie być na etacie.  Ale tym razem mam nad sobą takiego bata (którego może mi trzeba) żeby ruszyć z czymś na swój rachunek. Bo 26 dawki szczepionki przyjmować nie chcę.
Kovidowa codzienność: od rana wydzwania do mnie Kovidowa codzienność: od rana wydzwania do mnie służba zdrowia, sprawdzając czy wiem, że dzieci powinny pozostać w izolacji przez 7 dni (ewentualnie przez 5, jeżeli zrobią kolejny test, który da wynik negatywny - ale moje dziewczynki już  tak mają serdecznie dość robienia bolesnych testów - tym bardziej że przez ostatni miesiąc że tak to powiem ta wątpliwa przyjemność była ich chlebem powszednim.  Ja sama wciąż uparcie robię kolejne testy, ale akurat u mnie wciąż wynik jest negatywny, dzięki czemu mogę wychodzić na świeże powietrze, ale z drugiej strony w sumie przydałby mi się pozytywny test kowidowy ale bez nieprzyjemnych symptomów, by uniknąć wzięcia trzeciej dawki szczepionki.  Tym bardziej, że Macron - skubaniec (kiedy wszyscy zdejmują restrykcje), on jeszcze mocniej chce dokuczać niezaszczepionym, a i szczepionym przyciska śrubę, skracając ważność certyfikatu szczepionkowego (który pozwala mi chodzić do pracy) do 4 miesięcy.  Kurcze, jak ten skubaniec wygra wybory, to będziemy się strzykać co 4 miesiące….. Pewnie ma jakieś fajne tantiemy od Big Pharmy.  Ale co nam pozostaje małym żuczkom, mieć nadzieję jakoś prześlizgnąć się przez sito, w czasach kiedy rządy i wielkie korporacje - niby dla naszego dobra i wyłącznie w trosce o nas, wymyślają nam kolejne ułatwienia, a w rzeczywistości coraz bardziej przyciskają śrubę.  Ale nie, nie będę więcej publikować  nieprawomyślnych przekazów, w końcu ja tylko prowadzę profil szydełkowy - z założenia apolityczny, niekontrowersyjny i poprawny politycznie, bo nie dotykających niewygodnych tematów.  Ale aż w duszy mi się gotuje. Jeszcze dobrze pamietam te czasy, kiedy moi rodzice - wywodząc się z ubogich wiejskich rodzin i nie znając innego systemu wierzyli, że PARTIA (PZPR) chce naszego dobra. O naiwności.  PS Moje dziecko uporządkowało mi nitki do wyplatania bransoletek przyjaźni. A ja staram się przekonać moje dziewczynki do mojej (pysznej) zupy marchewkowo - batatowej (przepis 2 notki wcześniej)
No i dopadł nas Koronawirus. A właściwie dopadł skubaniec wszystkich domowników, ale z wyjątkiem mnie.  Mam nos tak przeszarżowany wzdłuż i wszerz kolejnymi testami i ciągle wynik negatywny - jestem jedyną osobą w domu, która jeszcze zachowała wolność wychodzenia z domu plus obowiązek chodzenia do pracy.  W ostatnich dniach właśnie najcięższe było to, że musiałam chodzić do pracy, kiedy cała rodzina leżała rozwalona koronawirusem w naprawdę kiepskim stanie w domu. Tym bardziej, że u mojego męża doczepiła się infekcja bakteryjna, która przerzuciła się na płuca.  Póki co jestem jedyną osobą w formie i na tzw nogach w domu (bez symptomów kowidowych) i z negatywnym testem. Może zadziałała tu jakaś szczególna motywacja systemu odpornościowego. Ale jak to mówią co się odwlecze, to nie uciecze.  Pan z apteki, który od prawie tygodnia, dzień w dzień robi mi testy kowidowe twierdzi, że nie uda mi się przemknąć cichaczem i umknąć wirusowi.  Więc pewnie, kiedy wszyscy wydobrzeja, to dopiero mnie dopadnie i rozłoży. Ale oby tym razem bez symptomów oddechowych.  Ale może przynajmniej policzy się mi to jako trzecia dawka szczepionki. Bo może właśnie wyjaśnieniem dla tego zjawiska jest to, że jestem jedyną zaszczepioną osobą w domu.  Ale tez nie miałam wyboru. Jestem takim  współczesnym niewolnikiem, który musi przyjąć szczepionkę, żeby móc dalej chodzić do pracy i otrzymywać pensję - zaszczepiona z odgórnego przykazu.  I pewnie to opóźnia u mnie zaistnienie symptomów koronawirusowych, których aczkolwiek  trochę się obawiam.  W oczekiwaniu jak tym razem się u mnie objawi Korona wirus, czy znowu będę się dusić. chociaż podobno omikron nie schodzi do płuc.  No ale, nie będę smęcić, dzisiaj póki co cały dzień spędziłam w domu (z wyjątkiem małego wypadu do apteki na kolejny test) siedzę i opracowuję rozpiski szydełkowych wzorów: sympatycznego Łapacza snów i kolczyków  z tego samego wzoru. (Te ze zdjęcia)  No a, że z racji że tak powiem czynników ode mnie niezależnych w tym tygodniu raczej nic wielkiego nie zrobię, po prostu pozdrawiam serdecznie, trzymajcie się cieplutko i byle do wiosny.  #kobiecyponiedziałek #kobiecyponiedzialek  z @szydelkowe_zacisze
A ja przychodzę dzisiaj z takim sympatycznym prze A ja przychodzę dzisiaj z takim sympatycznym przepisem, który sobie ostatnio często serwuję - zupa marchewkowo - batatowa.  Bardzo prosta w przygotowaniu - to jest taki leciutki przepis detox od francuskiej naturoterapeutki - 2 marchewki i 1 malutki batat (albo połówka dużego batata - obranego ze skórki), pokrojone na kawałeczki, gotowane na małym ogniu w odpowiedniej ilości wody (w zależności od zamierzonej - planowanej konsystencji naszej zupy - ja sama lubię wlać sporo wody), gotuję jakieś 20 minut, potem całość miksuję (gotowaną marchewkę i batat), dodaję odrobinę oliwy z oliwek (dla konsystencji), sok z cytryny i przyprawy dla podkręcenia smaku i gotowe. Leciutko przypomina w smaku zupę pomidorową, a przecież tej nie da się nie lubić. Polecam ten przepis. Udaje się nawet osobom takim jak ja, które mają 2 lewe ręce do garów.
Dzieci rosną, a my - rodzice starzejemy się. O Dzieci rosną, a my - rodzice starzejemy się.  Ostatnio dopadł mnie kryzys wieku średniego, czyli takie zderzenie z brutalną rzeczywistością, kiedy jeszcze gdzieś tam w głębi ducha czujemy się młodzi, a przynajmniej młodzi duchem (no bo w przeciwnym razie nie zaśmiewałabym się tak oglądając filmiki na TikToku), ale już zaczynamy uświadamiać sobie, że nieodwołalnie dotknęła nas sekwencja zamykających się przed nosem drzwi: na rynku pracy, w momencie kiedy próbujemy podjąć jakieś przedsięwzięcie, szara, a raczej nieubłaganie pragmatyczna  rzeczywistość wysyła nam sygnał, że trudno pokładać w nas zaufanie, czy składać na nas długofalowe projekty, skoro w takim wieku w każdej chwili może zawieść nas forma.  Człowiek, znaczy kobieta ledwo co dzieci odchował i szedłby z naiwnością dwudziestolatka na rynek pracy, a ten rynek pracy mniej lub bardziej bezpośrednio  daje nam do zrozumienia, że nasz czas już minął. Zanim się na dobre zaczął. Jak to mówią Francuzi - c’est la vie, czas iść na swoje, albo bezproduktywnie się żołądkowac.
Pokaż więcej Follow on Instagram
© prawa autorskie2023 MODA NA BIO. Wszelkie prawa zastrzeżone.Blossom Fashion | Stworzona przezBlossom Themes.Napędzane przez WordPress.Polityka prywatności

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter MODA NA BIO i pobierz ebook o budowaniu swojej marki na Instagramie
Go to mobile version