Gdy wsiadałam do windy, on już tam był. Od razu zwróciłam na niego uwagę. Najpierw przez głowę przeleciała mi myśl: doczepi się do mnie. Potem zaczęłam się mu przyglądać. Wreszcie zachciało mi się na niego zapolować. On tylko spojrzał na mnie z góry. W koncu zrezygnowałam…. Juz tylko obserwowałam go kątem oka. Wreszcie dojechałam na swoje piętro. Zdecydowanym krokiem wyszłam z windy. On nie wyleciał za mną. Zostawiam go dla innej… Ten komar nie będzie dziś pić mojej krwi.
PS Jeżeli mieszkacie gdzieś w pobliżu jeziora czy rzeczki to zapewne dobrze znacie letnie zmagania z komarami. A jeżeli chodzi o polowanie na komary, to polecam starą jak świat (a właściwie starą jak odkurzacz) metodę zassania komara rurą odkurzacza. Działa skutecznie, szybko i bezboleśnie (dla delikwenta) i co najwazniejsze nie zostawia śladów.