Jak żyć z bólem?

Na pewno z chronicznym bolem żyje się trudno. Bo, kiedy człowiek nie przestaje o nim myśleć. W pewnym momencie  dołącza się do tego depresja. Ból staje się centrum naszego życia. Wszystko kręci się wokół niego: walki z nim i przeciw niemu.

Na dalszy plan schodzi życie towarzyskie. Nawet zwykłe przyjemności już tak nie cieszą. Ból zatruwa życie i zniekształca nasze spojrzenie na rzeczywistość.

Tworzy się coś w rodzaju błędnego koła. Jedynym marzeniem jest pozbycie się bólu. Ale negatywne emocje, które mu towarzyszą pogłębiają problemy zdrowotne. Ból staje się coraz silniejszy i coraz bardziej dokuczliwy.

Czy można przerwać tę beznadziejną spiralę bólu?

Pewnie każdy przypadek (choroby) jest inny. Tak, jak każdy człowiek jest inny. Każdą przypadłość należałoby potraktować indywidualnie.

Nie jestem lekarzem. Piszę o tym dlatego, że przez wiele lat żyłam, zmagałam się z bólem, cierpiałam fizycznie i duchowo z powodu bólu. I to bólu jak najbardziej banalnego, przyziemnego, z pozoru niegroźnego, jakim był chroniczny, nieustający ból gardła.

Po ponad 10-letnich zmaganiach udało mi się tę walkę z bólem wygrać.

Nie za pomocą lekarzy. Dzięki gruntownej zmianie stylu życia.

Tej zmiany stylu życia – gruntownej i nieodzownej – nie przepisali mi leczący mnie specjaliści (laryngolodzy). Nawet specjalnie mi jej doradzali. To nie ich specjalność. Przepisywali mi kolejne mikstury, które łagodziły symptomy. Ale nie docierały do sedna – do przyczyny bólu. Tymczasem tu leżał KLUCZ.

Znaleźć przyczynę bólu.

Problem z pozoru banalny – przyziemny, prozaiczny, choć nieznośnie chroniczny ból gardła. Jego przyczyna tkwiła głęboko i była mocno zakorzeniona w moich starych przyzwyczajeniach. Był nią zapuszczony, zakwaszony, przeciążony toksynami teren (tak nasz organizm traktują naturopaci – jako teren), czyli po prostu traktowany po macoszemu organizm.

Bo byłam wtedy bardzo młoda. A młody organizm wszystko wybacza – NIEPRAWDA.

Moje problemy ze zdrowiem zaczęły się jeszcze w klasie maturalnej:

  • Niedospane noce, zarwane zakuwaniem do matury, a potem do kolejnych kół czy egzaminów na studiach.
  • Niedoleczone przeziębienie. Po co wyleżeć grypę, skoro jest się młodym i trzeba się wyszaleć. O zdrowiu pomyślimy później.
  • Byle jaka dieta – na szybkojada. Wiecie student nie ma czasu, wrzuca coś w siebie w locie, a potem dalej zakuwa…. Wciągnięta byle jak, byle było, w biegu kanapka, czy drożdżówka. Komputer nie poczeka…..
  • Stres – kogo to dzisiaj nie dotyczy? -żyjemy tak szybko. Pęd do nie – wiadomo – czego, to FOMO, nawet na Facebooku w chwili relaksu (podobno) gdzieś dalej pędzimy na wariata… Skutkiem ubocznym tego pędu gdzieś tam jest stres – zakodowany, wyuczony, nabyty, już nie potrafimy inaczej. A skutkiem tego nieodłącznego stresu – zakwaszenie organizmu (czyli zachwianie  tzw równowagi kwasowo-zasadowej).
  • Brak aktywności fizycznej. Bo po prostu nie starczało mi już na nią czasu. To ogromny błąd. Ruszając się można z siebie wiele „złego” wypocić. A dodatkowo wydzielane przy “solidnej” porcji ruchu endorfiny, czyli hormony szczęścia. Bo spróbujcie troszchę popedałować na domowym rowerku treningowym, od razu robi się raźniej na duszy – to te endorfiny). I te endorfiny skutecznie przepędzą negatywne myśli. Ale taki rowerek treningowy, albo jogging – kto ma na to czas? Z pozoru strata czasu. W rzeczywistości długoplanowo pozwala nam zaoszczędzić jeszcze więcej czasu na demoralizujące tułanie się po przychodniach.

Co zmieniło się w moim życiu?

Właściwie wszystko. Choć nie od razu. Tylko stopniowo.

  • Wyjechałam do innego kraju- tj. Francji. Tu zaczęłam zaczytywać się w książkach francuzkojęzycznego naturopaty Christophera Vasey.
  • Poznałam mojego męża, który jest Irańczykiem. Z tej okazji zagłębiłam się w inną tradycję kulinarną. Nie tę zachodnią (dla ludzi “sukcesu”, którzy do wszystkiego chcą dochodzić szybko, nie tracąc czasu na gotowanie). Ale orientalną – perską. Jej podstawą jest ryż (przepis jak ugotować ryż po persku), masa ziół: w tym kurkuma i wiele innych bardziej egzotycznych, soczewica, długo, acz łagodnie gotowane mięso w warzywnym wywarze.
  • Jednocześnie zostając mamą, zostałam zmuszona do zmiany rytmu życia na dużo bardziej „spacerowy”. Wiadomo dzieci przewracają naszą codzienność do góry nogami. A może raczej przywracają ją na właściwe tory?
  • No a poza tym bardzo pragnęłam pozbyć się bólu. Zaczęłam intesywnie ćwiczyć. Wtedy wpadła mi w ręce wspaniała książka Davida Servana-Schreibera „Antyrak”. Która mnie do tego jeszcze bardziej zmobilizowała. No bo któż nie boi się raka – dzisiaj – epidemia naszych czasów?

Przez jakiś czas byłam szczęśliwą posiadaczką rowerku treningowego. To z jego pomocą wypociłam (wylałam z siebie) litry toksyn. Z czasem nawyk ruszania się tak wszedł mi w krew, że teraz cały czas próbuję go w sobie podtrzymać.

Dogłębna zmiana trybu życia pomogła mi dotrzeć do sedna problemu.

A nie tylko przypudrować jego symptomy. Nie stało się to z dnia na dzień. Tylko stopniowo. Zresztą cały czas za każde przeholowanie płacę chorym gardłem. To mój słaby punkt. Ale zdrowieję dużo szybciej.

Wiem, że wiele osób zmaga się z chronicznym bólem. Nie chcę tu namawiać nikogo do porzucenia klasycznego leczenia. Bo współczesna medycyna potrafi zdziałać cuda. Ale pragnę zachęcić Was do pielęgnowanie w sobie dobrych nawyków: zdrowej diety, pozytywnego myślenia i odrobiny ruchu.

Te nikomu nie zaszkodzą, a tylko: wzmocnią Wasz organizm, poprawią samopoczucie i ogólnie zdrowie. Przecież wiadomo, że …. trzeba mieć zdrowie, by się leczyć.

Dlatego po krótce (to temat na wiele wpisów):

Jak wspomóc swój organizm w walce z bólem?

Jak podreperować swój teren (organizm)?

  • Od czasu do czasu warto zrobić sobie małą monodietę (choćby jednodniową). Monodieta polega na jedzeniu jednego typu pokarmów (to usprawnia trawienie, odciąża układ pokarmowy). Populane są np monodieta winogronowa – jesienią, monodieta z kompotów jabłkowych -niezależnie od pory roku lub zwyczajna (choć nie taka prosta do wykonania) jedniodniowa głodówka.
  • Zwróćcie uwagę, że zalecenia: umiaru w jedzeniu i piciu, a także okresowego postu wielokrotnie powracają w piśmie świętym. Trawienie to proces energochłonny, który wymaga sporo energii i przez to wyczerpuje nasz organizm. Gdy ten (nasz organizm) choć trochę sobie odpocznie, łatwiej poradzi sobie z chorobą.
  • Ból dość często może być skutkiem przedłużającego się stanu zapalnego. Dotyczy to takich problemów zdrowotnych jak choroby autoimmunologiczne, laryngologiczne, bóle stawowe, nowotwory czy stany zapalne jelita.
  • Pomocna może okazać się tu dieta bogata w składniki o działaniu przeciwzapalnym z jednoczesnym ograniczeniem (czy wręcz wyeliminowaniem) tego wszystkiego, co pogłębia stany zapalne. A więc dużo produktów pochodzenia roślinnego (idealna byłaby dieta zbliżona do diety śródziemnomorskiej), dużo omega 3, żywność o niskim indeksie glikemicznym, dużo świeżych warzyw i owoców.
  • A co sobie odpuścić? Nasycone kwasy tłuszczowe (obecne w tłuszczach zwierzęcych – choć tu bez przesady, warto wiedzieć, że masło jest lepsze od margaryny), oczyszczone cukry (Haribo i Colę wykreślić z listy zakupów), żywność o wysokim indeksie glikemicznym.
    Biorąc pod uwagę, że stanom zapalnym towarzyszy wytwarzanie wolnych rodników – warto zjadać żywność bogatą w tzw przeciwutleniacze.
  • Czyli znowu kłaniają się świeże warzywa i owoce ze sporą dawką witaminy C i betakarotenu (jagody, maliny, marchewka, ananas, papaja, grejfrut), orzechy i produkty sfermentowane jak np nasza kiszona kapusta.

Ból może być również skutkiem zbytniego zakwaszenia organizmu.

  • Kwaśne kryształki wbijają się w tkanki. Odczuwamy je w postaci bólu.
  • Organizm pobiera pierwiastki zasadowe tam, gdzie może je znaleźć np we włosach, paznokciach, zębach. 
  • Stąd biorą się: wypadające włosy, łamiące się paznokcie, galopująca próchnica. Również osteoporoza, bóle stawowe czy mięśniowe mogą być związane ze zbytnim zakwaszeniem naszego organizmu.
  • Pomocna będzie dieta alkalizująca czyli odkwaszająca organizm. Czyli znowu dieta z przewagą produktów roślinnych: surowe i gotowane warzywa (może tylko z wyłączeniem niektórych bardzo kwaśnych jak np szpinak), pełnoziarniste zboża, świeże dojrzałe owoce (najlepiej z danego sezonu, kupowane lokalnie). Warto wiedzieć, że te z dalekich krajów często są zbierane z drzew czy pól zanim dojrzeją). Zauważcie, że ta lista pokrywa się z tą z poprzedniego punktu (produktów o działaniu przeciwazpalnym).

Poza tym odpowiednia dieta wzmocni organizm, tak że skuteczniej będzie stawiać czoło problemom zdrowotnym. A sam fakt wzięcia spraw w swoje ręce motywuje do walki. Wola walki  zarówno w życiu, jak i w chorobie jest niezastąpiona.

No a żeby to wszystko dobrze sobie przemyśleć i odkwasić organizm, warto zrobić sobie mały spacer.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Przez lata zmagałam się z chronicznymi problemami z gardłem, do momentu, kiedy odstawiłam produkty mleczne. Dzisiaj, uważam, że można mieć zrównoważoną dietę – eliminując z niej produkty mleczne i mączne. A dieta bezglutenowa – bezmleczna jest najlepszą dietą odchudzającą. Wszystko jest kwestią wyrobienia w sobie dobrych nawyków…. Przez lata wierzyłam, że jestem totalnym beztalenciem sportowym, aż zaczęłam się ruszać. Wierzę w uzdrowicielską moc glinki zielonej. Jestem niepoprawną miłośniczką zielonych smoothie.

Dołącz do rozmowy

14 komentarzy

  1. Ciekawy temat i sam blog !

    Zakwaszenie organizmu jest spowodowane jedzeniem mięsa, jest to główna przyczyna !
    Reszta informacji w tym poscie jest ciekawa, natomiast BEZ tego faktu całkowicie niekompletna…

    Od lat 90tych jestem wegetarininem, czasami weganem ale jednak żyjąc w krainie francuskiego sera bywa z tym różnie : ser też wychładza organizm, niestety…
    Zimą dobrze rozgrzewają zupy, kasze.

    (Zostałem wegetarianinem gdy skosztowałem wspaniałych potraw kuchni Hare Kryszna,
    prasadam. Smak był – i jest – o niebo wyższy od tego co jadłem wcześniej,
    zatem nie wyrzekałem się mięsa haha, w naturalny sposób porzuciłem go dla czegoś
    z najwyższej półki ! Czasami bywam też weganem.)

    Unikam francuskich bagietek : to jest prawie jak junk food, te np w supermarketach są z ciasta głęboko mrożonego, które „leżakuje” nawet i pół roku…

    Kupuję chleb na wiejskim targu, oczywiście na zakwasie, zawsze razowy, zwykle au seigle,
    z piekarni aż z podalpejskiego Sisteron.
    Generalnie jem za duzo chleba, ale jest pyszny.
    No chleb tez zakwasza…

    Brakuje mi tu polskich soków z marchwi, w butelkach. Domowe są jednak jeszcze lepsze.
    Kapusta kiszona jest w sklepie ze zdrową żywnością, alzacka, jak na sklepową to extra,
    naprawde pycha !

    Pozdrowienia z emigracji nad śródziemnym,

    Maciek

  2. Niesamowity wpis. W jednym artykule zawarto tyle cennych porad. Ja już dość dawno temu przekonałem się, że to co jemy ma podstawowe znaczenie dla naszego samopoczucia. W moim przypadku chodzi głównie o żołądek i częstą nadkwasotę. Zrezygnowałem z normalnej kawy na rzecz zbożowej i bardzo mi to do dziś służy.

  3. Nauczylam sie zyc z bolem – po prostu musze.
    Nie jestem wegetarianka ani veganka ale bardzo lubie i przyrzadam takowe dania. Kisze kapuste w sloikach oraz robie swoj domowy kefir i z niego bialy ser.
    Ucze sie zdrowo odzywiac alee milosc do slodkosci to zabija – walcze z tym nawykiem

    Bardzo ciekawy wpis

  4. Często się przymierzam do odkwaszenia swojego organizmu… ale wiadomo jak to wygląda… nieregularny tryb życia… młoda mama… praca 3- zmianowa… coś na szybko i wracanie do swoich obowiązków… może jak przyjdą upały, nie będzie się chciało tak jeść to wtedy namówię męża i spróbujemy razem 🙂

  5. Wpis bardzo głęboki… Aż nie wiem co można tu więcej powiedzieć… Trzymam kciuki, aby wszystko szło po Twojej myśli <3

  6. Będe nie modna, jadam mięso codziennie, bo lubię. Robie badania, organizmu nie mam zakwaszonego, bo za rada farmaceutów jem warzywa w odpowiedniej ilości i nne produkty które w naturalny sposób odkwaszaja:-) A choroby, ktore mnie nękaja nie maja podłoża zakwaszenia. No to chyba mam szczęście:-)

  7. Miałam podobnie jak Ty – jednocześnie praca i studia, spotkania ze znajomymi, mnóstwo zarwanych nocy… W końcu powiedziałam dość i choć nadal nie jest idealnie, to i tak różnica jest ogromna! Teraz dzień bez aktywności jest dla mnie niepełny, a posiłek bez warzyw to nie posiłek. Do tego zioła i lektury ludzi mądrzejszych ode mnie – zupełnie inna jakość życia 🙂

  8. Beata, to bardzo dobry i solidny wpis, który może pomóc osobie, która dopiero staje na początku drogi do zdrowego organizmu. Ja kiedyś byłam na diecie odkwaszającej organizm i nie było łatwo. Moje nawyki żywieniowe stanęły na głowie. Było cięzko, tym bardziej, że jestem grymaśna i nie potrafie jeść “na siłę” tego co mi zwyczajnie nie smakuje. A trzeba było się przemóc. Misja się udała, ale niestety mam kłopot z wytrwałością 🙂 Pozdrawiam Cię ciepło!

  9. Cześć Beata, interesujący artykuł. Niby o większości wiemy (jak np. o zakwaszeniu), ale nic nie robimy aby zmienić nasze nawyki. Nie myślimy o przyszłości tylko… czekamy aż nasz organizm całkowicie wysiądzie. Super że poznałaś też inną kulturę kuchni (perską). Masz możliwość porównania zalet/wad naszej zachodnioeuropejskiej diety z innymi. Dobry tekst napisałaś, trzeba go wcielić w życie!

  10. Niektóre przyczyny widzę u sienie- chociażby niedosypianie i ,,przenoszone” przeziębienie, które rok temu skończyło się u mnie zapalaniem płuc i trzema tygodniami w szpitalu. Naprawdę warto dbać o siebie- zacząć jak najwcześniej 😉

  11. Nie wiem, jak do końca jest z tym zakwaszaniem organizmu, ale zdrowa dieta, sen i ruch to podstawa dobrego życia w wymiarze fizycznym. Warto przyglądać się swoim nawykom i dolegliwościom, czasem niewielka zmiana daje dużą zmianę 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Exit mobile version