Ten temat chodził za mną od dawna. Ale w Paryżu mieszkam już tak długo (kilkanascie lat), że nie dziwi mnie już nic. Ale tak nie było zawsze. Kiedy przyjechałam tu po raz pierwszy, a złosliwy los dowcipnie rzucił mnie na podparyskie przedmiescia, o ktorych przezornie nikt nie wspomnina w przewodnikach. Nic, dosłownie nic nie było tu tak jak sobie wyobrażałam. Przyjechałam do Paryża, a obudziłam się gdzies w srodku Afryki, gdzie przedsiębiorcze kobiety z gromadką dzieci przy piersi sprzedają smażoną kukurydzę. A “po godzinach” lokalny dealer wciska trawkę. Nie mowiąc o tym, że policja w takie “urokliwe” (w dużym cudzysłowiu”) zakątki w ogole (lub prawie w ogole) nie zagląda. Ale ten etap mam już za sobą. Dzis przybliżyłam się do Paryża fizycznie i kulturowo. Niemniej dzięki kilkunastu latom przeżytym we Francji jedno muszę oddac Francuzom: są mistrzami marketingu i autopromocji. Wszyscy mowią o wspaniałej kuchni francuskiej, a czy znacie choc jedno typowofrancuskie danie? No tak, na pewno powiecie: żaby i slimaki. Ale tego typu dania są przysmakiem japonskich turystow odkrywających Paryż, a rzeczywistosc jest dużo bardziej prozaiczna.
Ale jeżeli Francuzi są mistrzami autopromocji, to dlatego, że nie mają kompleksow (no może prawie – z wyjątkiem tego wobec Anglikow). Na tym polu niestety daleko nam do Francuzow. Bo tam gdzie 2 Polakow, nie tylko są 3 opinie, ale i przynajmniej 30 nieuzasadnionych kompleksow. A może to ja jestem jeszcze z tej zakompleksionej fali emigracji?
Ale miało byc o tym, co może zaskoczyc turystę w Paryżu. Więc żeby było uczciwie, posiłkowałam się tu wpisem Ani. Ania niedawno odkrywała Paryż i napisała o tym, co ją tu zdziwiło z punktu widzenia turystki.
Ania wypunktowała 6 rzeczy, ktore ją zaskoczyły w stolicy Francji:
- cudzoziemcy,
- brak sklepow spożywczych,
- brak szacunku dla przepisow drogowych,
- przedsiębiorczosc bezrobotnych,
- smrod i brud.
A ja po prostu wzięłam te punkty na warsztat i powiem Wam co o tym myslę: Ciag dalszy w poscie
Co zdziwi Was w Paryzu? Blog o zwiedzaniu Paryza
A teraz już w fotograficznym skrocie po prostu Paryż. Czyli turysci, zakochani w sobie i w Paryżu, wszystko fotografujący. Gdzie tu chwilkę sobie odpocząc?
No i w koncu mogę pochwalic się tą robotką, ktorą mydliłam Wam oczy od tygodni. Niestety ma mały dysonans na biodrach. Przeczuwałam go i niestety nie wiedziałam jak go uniknąc, ominąc czy wyprostowac. Ale może z czasem i z wprawą będzie mi lepiej szło.
Pozdrawiam serdecznie
Beata
- Wpis powstal jak co srode w ramach wyzwania u Maknety pt Wspolne czytanie i dziergani
- Podlinkowuje sie przy okazji do Korespondentki wojennej z frontu wloczkowego do zabawy: wydziergane-na-plazy
[timeline_um id=”7240″ ]
W Paryżu zaskoczyło mnie przede wszystkim to, że to jest PRZEOGRMNA metropolia. Dopiero zderzenie się z tym faktem w rzeczywistości daje pojęcie o liczbach czytanych w przewodnikach.
Poza tym nie mogłam się napatrzeć na mijających mnie na ulicy ludzi – takiej różnorodności nie da się uświadczyć w Polsce, nawet w największych miastach. Szczególnie zafascynowana byłam murzynami, ponieważ to niezwykle różnorodni i piękni ludzie, a mój rozbudzony podczas pobytu zmysł artystyczny szalał próbując przełożyć ich kolory i geometrię na szkice.
Natomiast komercjalizacja miasta to było to co mnie najbardziej dobiło – dotyczy to zarówno pierdyliarda dostępnych pamiątek, które ostatecznie wszystkie są takie same, jak i natrętności sprzedawców i natarczywości wciskania ludziom przez nich szmelcu. Bolało mnie także dużo żebrzących ludzi, ale to specyfika dużych miast, nic typowo paryskiego.
Zakochałam się natomiast bez pamieci w dwóch rzeczach charakterystycznych dla Paryża – czerwonym świetle traktowanym po prostu jako znak “przechodzisz na własną odpowiedzialność” (Boże jakie to cywilizowane w porwaniu z polskim czatowaniem na jelenia, żeby wlepić mu mandat!!!) oraz w fakcie, że kawa kupowana w najbardziej obskurnym i najtańszym miejscu zawsze była dobra, mocna i zawsze była z ekspresu. Dla takiego kofeinisty jak ja, na dodatek o wrażliwym podniebieniu, to synonim raju!
Piękne zdjęcia. Mimo tego brudu, kurzu i braku sklepów spożywczych pomieszkałabym trochę w Paryżu 🙂 Piękne miasto, wspaniały klimat i ten luz 🙂
Bardzo ciekawy wpis i fajne zdjęcia. Chętnie pomieszkałabym kilka miesięcy w Paryżu, aby lepiej poznać to miasto. Ale niestety, w najbliższym czasie nawet na krótką wycieczkę do tego miasta nie mam szans 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Tez bym na chwile pomieszkala, ale chyba nie na zawsze 😉
Mi Paryż w ostatnich latach kojarzy się głównie z imigrantami jednak… Po zamieszkach, jakoś nie potrafię spojrzeć na to miasto jako stolicę kultury, czy mody… zapewne zmieniło by się moje podejście, jakbym pojechała tam i zobaczyła na własne oczy 😉
Tak potrafisz pisać o Paryżu, że zachęcasz, ale nie do tych oklepanych turystycznych miejsc, a do tych bardziej zwyczajnych.
Super ta bluzka wyszła 🙂
zupełnie jak w tym filmie Nietykalni, jak się wyobraża Paryż to ma się w głowie romantyczne uliczki, stare kamienice, fontanny, brukowane drogi,latarenki i światowe marki…a przecież są te blokowiska jak w tym filmie i ci wszyscy imigranci, którzy gdzieś tam jednak są..moja koleżanka mieszka w Paryżu 6 rok i mówi ,że nie ma tam typowego twarogu, czyli sera białego albo wafelków..aż mnie to zdziwiło:) bardzo fajny post!
Z tym czerwonym światłem to fakt. Mam przyjaciela Francuza i zawsze jak przyjeżdżał do Polski to musiałam go trzymać za kurtkę, żeby mi nie wyleciał na pasy na czerwonym.
A co do Paryża jeszcze to mnie trochę rozczarowała wieża Eifflla. Wyobrażałam sobie, że jest dużo większa… głupie, nie?
Znajoma mieszkała rok w Paryżu, ale wróciła bardzo rozczarowana, do dzisiaj mówi że Francja tylko turystycznie, na weekend. Emigranci wg. mnie wszędzie na zachodzie europy są traktowani jako obywatele drugiej kategorii, mieszkają w odizolowanych osiedlach i nawet z podwójnym obywatelstwem są zawsze postrzegani jako ci gorsi. Mam znajomych w Niemczech i wszyscy mimo dobrych warunków mieszkaniowych i finansowych chcą wrócić do kraju.
Bluzeczka pięknie dopracowana, podoba mi się ten ażurek i kolor 🙂
Gosiu, myslę, że to trochę historia naszego “przejsciowego” pokolenia. Bo bardzo młodzi ludzie tacy piękni 20 letni nie mają naszych kompleksow. Bo też nie mają pojęcia, że były czasy kiedy trzeba było wydac całą pensję, by sobie kupic puszkę konserw na Zachodzie. Teraz przeciez mamy w Polsce ceny iscie europejskie. Tylko jeszcze nie wszyscy mają europejskie zarobki. Pozdrawiam Beata
Nie odczułam w Paryżu żadnej z tych rzeczy o których piszesz, ale przebywałam głównie w centrum i tylko przez 4 dni, w dodatku jakieś 10 lat temu.
No, może poza cudzoziemcami, o których już wtedy wiedziałam, że cudzoziemcami nie są 🙂
Generalnie Paryż wywarł na mnie pozytywne wrażenie, ale według mnie zalicza się do miast przereklamowanych absolutnie… Klimat o którym tyle się mówi już dawno chyba uleciał razem ze spalinami, hałąsem wydobywającym się z motorów i powszechną obecnością arabskiego na ulicach 😛
Pewnie jeszcze tam wrócę, mąż nigdy nie był w Paryżu więc na pewno będzie chciał odwiedzić to miasto, ale jakoś mnie tam nie ciągnie.
W Paryżu byłam jeszcze na studiach i najbardziej zapamiętałam gonitwę po Luwrze :). Teraz lecę znowu, tylko na 2 dni, ale za to z zamiarem pooglądania ulicy :).
Hej hej, bardzo ciekawy tekst,dowiedziałam się nowych rzeczy 🙂 fajnie,ze powstał ten artykuł 🙂
Chętnie wybrałabym się do Paryża. Byłam we Francji w Lille, ale na zawodach sportowych i nic nie zdążyłam pooglądać. Trochę mnie ten brud rozczarował, myślałam, że Paryż to czyste miasto. Lille takie było.
Nigdy nie byłam w Paryżu, ale mam nadzieję, że wkrótce mi się uda to nadrobić 🙂 Jednak większość tych punktów można odnieść też do innych europejskich stolic czy większych miast np. to z czerwonym światłem, cudzoziemcami czy przedsiębiorczymi naganiaczami – z tym wszystkim spotkałam się choćby w Bratysławie, Rzymie, Barcelonie 🙂
To mnie też zaskoczyły śmieci na ulicach, ale akurat przyjechaliśmy w niedzielę rano i przewodniczka nam tłumaczyła, że w niedziele służy komunalne nie pracują.
Poza tym częste stłuczki samochodowe – takie drobne otarcia przy parkowaniu lub nawet na rondzie – i nikt sobie nic z tego nie robił. Poza tym owi cudzoziemcy na siłę wciskający pamiątki.
A jak szukaliśmy hotelu to przejeżdżaliśmy właśnie koło domów w stylu arabskim chyba – z zamkniętymi okiennicami, które nawet mi się podobały.