Mimo, że jestem: niebrzydka, niegłupia, mam udane życie zawodowe, no i przede wszystkim nie przestaję czytać poradniki w stylu:”Wypróbowane metody, by pozyskać serce właściwego mężczyzny?”. Tymczasem przyczepiają się do mnie sami niewłaściwi faceci. I tylko oni.
Tak po krótce można by strescić sympatyczną komedię romantyczną pod tytułem “Cel matrymonialny” Isabeli Wolff, przy czytaniu której świetnie się bawię w tym tygodniu. I mam nadzieję, że jeszcze trochę się pośmieję (bo nie przekroczyłam nawet połowy).
A książka wcale nie jest o polowaniu na mężczyzn (no może tylko troszczę). Jej główna bohaterka Tiffany Trot to prawdziwy symbol kobiety naszych czasów: dobrze sytułowana, odnosząca sukcesy w życiu zawodowym. Tymczasem w życiu osobistym porażka goni porażkę.
Tiffany zawsze pakuje się w beznadziejne związki: z Philem Podrywaczem – wiadomo o co chodzi, sama nazwa wystarczy. Z Aleksem, który ma dziwną słabość do jej seksownej bielizny i wypróbowuje ją na sobie. Pożądni (stateczni, nudni) faceci jakoś jej nie pociągają. Lata lecą, a Tiffany (37 lat) z coraz większym niepokojem zerka na tykający (i to coraz szybciej) zegar biologiczny.
A przecież okropnie być samotnym:
- latem, gdy wszystkie ławki obklejone są całującymi się parkami,
- zimą, gdy nie ma do kogo się przytulić, jak wysiądzie ogrzewanie,
- jesienią – gdy opadające z drzew liście zupełnie podłamują na duchu,
- na wiosnę, gdy hormony budzą się po zimowym letargu i dają popalić.
Bo w końcu: “Miłość to najszlachetniejsza słabość umysłu”. Dryden
Szczęśliwie Tiffany ma wielu przyjaciół, którzy pomagają jej w szukaniu właściwego mężczyzny:
- podobnie jak ona samotne przyjaciółki, sporo po trzydziestce. W tym Cathy: nowa najlepsza przyjaciłka, z którą zalicza kolejne dyskoteki, wieczorki zapoznawcze, wczasy w Club Med itp. A co? Morał, żeby złapać faceta, trzeba się nabiegać.
- zamężne koleżanki jak Lizzy, której córeczki marzą o tym, by zostać druhnami.
- No i jeszcze jest Człowiek Sukcesu, który nieodparcie pociąga Tiffany. I do tego bezwstydnie ją uwodzi. Szkopuł w tym, że jest żonaty. Ale jego małżenstwo wcale się nie układa.
Książkę bardzo dobrze się czyta. Jeżeli lubicie “Dziennik Bridget Jones” czy “Sex and the Cities” to “Cel matrymonialny, czyli rok z dziennika Tifany Trot” powinien Wam się spodobać. Mi się podoba.
W temacie dziergania więcej było u mnie w tym tygodniu prucia niż dziergania. Nie za bardzo czym mam się pochwalić. Chyba tylko tymi kilkoma rządkami na drutach i pokrowcem na komórkę (z tego, co w założeniu miało być mitenkami).
Pozdrawiam Was gorąco i idę pooglądać, co czyta się na innych blogach.
Pozdrawiam serdecznie
Beata
Co czytają inne uczestniczki wyzwania Wspólne Czytanie i Dzierganie u Maknety
Enregistrer
Enregistrer
Nie trafiam ostatnio w książki. Nie powiem, że te które czytam są kiepskie, bo nie są, ale chciałabym czytając padać z radości, śmiać się w głos i zarwać bez przymusu noc na czytanie. Robótkowo drepczę w miejscu, ale i tak mam z tego frajdę, jak widzę Ty również ( frajda nie dreptanie ) 😀
Własnie na taka książkę mam ochotę 🙂 lecę szukać !
A w robótkach tak bywa raz się dzieje dwa razy pruje 🙂
Brzmi jak fajne i szybkie czytadło, gdy się chce odetchnąć od całego świata.
A w robótkach to czasami najważniejsze jest zdobywanie doświadczenia.
Prucie też czasami jest potrzebne, aby nie za często:) Fajnie , że książka Ci się spodobała , swoją drogą mało jest takich książek , z których można tak się szczerze uśmiać i odprężyć, tym bardziej cieszy fakt, jak na taka się trafi. Pozdrawiam.
Zachęcasz bardzo swoim opisem książki, ale na razie muszę spasować. Za dużo mi się już nazbierało i musze najpierw choc cześć odfajkować.
Może i za wiele nie nadziergałaś, ale czy nie tak ma każda z nas? Czasem tak jest, dziergasz, prujesz, dziergasz, prujesz… choć gdyby policzyć te wszystkie oczka, także te sprute… dużo pewnie by wyszło, więc to tylko widoczny efekt nie oszałamia ilością:)
śliczny kolor pokrowca i najważniejsze, że wykorzystane zostało to, co już zrobione.
Anka
Świetny opis książki 😉 W sam raz, gdy człowiek chce sobie humor poprawić 😉 A prucie jest potrzebne, czasem trzeba się cofnąć, żeby pójść naprzód 😉
Oj, czegoś takiego mi trzeba! Po moich ostatnich emocjonalnych bólach książkowych, to będzie strzał w dziesiątkę.
To chyba była jakiś tydzień destrukcji i nie tylko u Ciebie:-)))) Książkę dopisuję jako poprawiacz humoru i przerywnik między kryminałami. Kociu z pierwszych zdjęć cudny. Ściskam serdecznie.
Fajna przemiana, z mitenek na pokrowiec na komórkę! też tak czasem mam, że coś zacznę, a wychodzi coś zupełnie innego!
Książka brzmi ciekawie, choć chwilowo to nie moje tematy 🙂
Czytalam te ksiazke sporo lat temu. Pamietam, ze smieszna byla 😉 Pieke kolory dziergasz. A prucie tez czasem potrzebne 😉
Bridget Jones uwielbiam, to jest moje lekarstwo na gorsze dni.
Jak dorwę tę książkę w swoje ręce, to przeczytam!