Co jest ważniejsze: talent czy ciężka praca?
W pierwszej 10-tce najlepszych graczy w tenisa jest jeden, który wyróżnia się czymś wyjątkowym od pozostałych. Nie myślę tu ani o Nadalu, ani o Dżokowiczu, ani o Federerze. Gracz, którego mam na myśli to David Ferrer.
Czym się wyróżnia David Ferrer?
Nie jest ani specjalnie utalentowany, jeżeli o jakimkoliwiek talencie w jego przypadku może być mowa. Nie zobaczycie w jego wykonaniu jakiś fenomenalnych zagrywek. Jeżeli się zdarzą – to zupełnie przypadkowo. Nie ma specjalnych warunków fizycznych – jakieś 1,75 m w kapeluszu. Postawcie obok naszego Janowicza. Bez komentarza.
Co więc wyróżnia Davida Ferrera spośród od innych graczy z pierwszej dziesiątki. Oprócz kompletnego braku talentu (nie piszę tego złośliwie, ale z podziwem).
Tym, czym David Ferrer przewyższa innych (dużo bardziej utalentowanych) graczy jest niespożyta wola walki (taki fighting spirit). David Ferer nigdy sobie nie odpuszcza, nawet w beznadziejnych sytuacjach. Bo póki nie zabrzmiał koncowy gwizdek warto walczyć o każdą piłkę. Choćby po to, by przegrać z godnością.
Może nie jest w stanie pokonac któregoś z Tytanów (Dżoko, Nadal), bo ci cechują się podobną walecznością plus talent. Ale David Ferrer zdecydowanie potrafi wygrać z bardziej utalentowanymi od siebie, choć mniej systematycznymi zawodnikami. Sam talent wobec jego woli walki nie wystarczy. Ostatnio przekonał się o tym np Fabio Fongini.
Bo talent to nie wszystko. Jak mawiał pewien mądry manager: „Wyścigów nie wygrywają najszybsi, a walk najsilniejsi. Tylko ci, którzy najbardziej pragną zwycięstwa”.
A ludzie, którzy osiągnęli szczyt w jakiejkolwiek dziedzinie mówią, że „sukces to gora 10% talentu, a reszta (90%) – ciężkiej pracy”.
Warto pamiętać o tej prawdzie:
- zarówno wtedy, kiedy wszystko idzie jak po maśle (by nie spocząc na laurach), jak
- i wtedy, kiedy wręcz przeciwnie, mamy pod górkę.
Bo ciężka praca w pewnym momencie… zaprocentuje. Bo największe okazje w naszym życiu pojawiają się właśnie w przebraniu problemów, którym musimy stawić czoła.
Dlatego zawsze trzymam kciuki za Davida Ferrera. Bo gdy wygrywa to jest to dla mnie taki mały powiew nadziei, że … wystarczy chcieć. By wszystko stało się możliwe.
Pozdrawiam serdecznie
Beata
Bardzo ciekawy post… Rzeczywiście za takich ludzi trzeba trzymać kciuki, uwielbiam taką determinację
Optymistycznie i motywująco! Zatem chciejmy a dojdziemy tam, dokąd prowadzą Nas nasze marzenia! 🙂