PARYZ

Moje ulubione miejsca w Paryżu.

PARIS3
Co warto zwiedzac w Paryżu?
Po pierwsze należy się kilka słow wyjasnien, dlaczego taki temat na blogu pod hasłem: naturalne metody na zdrowie i urodę? Wywołała go we mnie Kasia swoim wpisem CZY LUBISZ SWOJE ZYCIE? Bo zakceptacja tego, co mamy (i dopatrzenie się w tym dobrych stron) to chyba nieodzowny składnik szczęscia i … zdrowia. A ja, no coż co rusz narzekam na życie na emigracji, i tu i owdzie przemycam gorzkie uwagi na temat Francji i Francuzow.

Pewnie trochę wychodzi na wierzch polska natura i nasza rodzima skłonnosc do narzekania (a czasami wręcz do szukania dziury w całym).

Pewnie że marzyła by mi się inna bardziej satysfakcjonująca praca, ale … Przy 3 czy 4 milionach bezrobotnych we Francji, emigrantom tym bardziej trudno o dobrą posadę. Z drugiej strony praca fizyczna jest swietna na linię (a  to ogromny plus). Poza tym Francja to strasznie opiekunczy kraj. Tu raczej człowiek nie zginie, tyle rożnych zapomog, dodatkow rodzinnych i innych, ale …

PARIS4

[Tweet “Emigracja to dobra szkola życia”]

życie na emigracji ma czasami gorzki smak i potrafi dac w kosc. To dobra szkoła życia, a jeżeli dobra to własnie dlatego, że mocno daje po 4 literach. Choc jak to mowią Francuzi: to co nas nie zabija, czyni nas silniejszymi.

Ja sama przyjechałam do Francji w 2002 roku i przez pierwsze 6 czy 7 lat bezskutecznie zmagałam się z papierami, a raczej z ich brakiem. Brakiem pozwolenia na pracę w pełnym wymiarze. (Udało mi się tylko zdobyc studencką kartę pobytu z prawem do pracy na poł etatu, ale to życie w ciągłym zawieszeniu: czy uda się zaliczyc sesję, a przy małych dzieciach, czasami to prawdziwy wyczyn). Stąd moje życie zawodowe na emigracji już od samego wesjcia utknęło w martwym punkcie. W międzyczasie urodzili się moi synowie. Taka sytuacja, w ktorej nie ma się żadnej gwarancji na przyszłosc jest co najmniej stresująca. (Moj mąz wtedy jeszcze nie byl Francuzem, tylko uchodzcą z 10 letnim prawem pobytu).

No i otarłam się (a może nawet więcej niż otarłam) o francuską administrację, ktora czasami działa według zasady: jak nie ma paragrafu, to nie ma człowieka. Wystałam swoje w kolejkach w przetłoczonych prefekturach. Pamiętacie czasy, kiedy u nas stało się nocami w kolejkach po nową pralkę czy samochod? Wtedy spontanicznie organizowały się w nich komitety kolejkowe. Tu w niektorych prefekturach też tak jest: w kolejce kobiety rodzą dzieci, starcy umieraję. No dobra przesadzam, ale wcale nie aż tak bardzo. Bo by dostac się do osławionej (złą sławą) prefektury w Bobigny (do działu dla emigrantow, nas to już dzis nie dotyczy, bo my Unia Europejska pełną gębą, ale tak nie było zawsze) trzeba zerwac się w srodku nocy, odczekac wsrod porykiwan dzieci, postękiwania dorosłych, w wielokolorowym (wielokulturowym) młynie. A jeszcze pani z okienka potrafi odesłac z kwitkiem, bo zabrakło jakiegos papierka. I całe stanie na nic.

Powiedziałam co miałam na wątrobie, teraz mogę isc dalej. Choc trochę żal mi tych wciąż czekających w prefekturach ludzi. Tymbardziej, że to błędne koło, ktore do niczego dobrego nie prowadzi (nikogo, ani emigrantow, ani Europy). Bo wielu z tych ludzi rozpaczliwie błąkających się po prefekturach i tak we Francji (czy w Europie) zostanie. Na czarno, na lewych papierach, może z czasem nawet zdobędą francuskie obywatelstwo (tą czy inną drogą: pracodawca załatwi papiery, wejdą w “ukartowany” związek małżenski, urodzą dziecko z europejskim paszportem. Ludzie w beznadzieji chwytają się najrożniejszych sposobow. Ale jeżeli w jakim odległym kraju cała wioska czeka na wysyłane przez nich zarobki, to chyba nie mają innego wyjscia.) Niemniej żal z powodu złego traktowania (przez administrację) zostaje do konca życia.

[Tweet “Dlaczego na podparyskich przedmiesciach nocami ploną samochody?”]

Dlatego na francuskich przedmiesciach pełno Francuzow (a własciwie młodych ludzi z francuskim obywatelstwem), ktorzy wcale nie czują się Francuzami i ktorych nic nie obchodzi ten kraj. Ale za to obchodzi: Algieria, Maroko, Tunezja, Senegal, Mali (kraje ich przodkow) … Ile w niektorych dzielinicach pod Paryżem spłonęło samochodow po wygranym przez Algierię meczu na Mundialu. W koncu taaaaaaaaaaaaaaaaaaaakie zwycięstwo trzeba jakos uczcic.

[Tweet “A tymczasem moja przygoda z Francją zaczęła się od romantycznego zauroczenia””]

PARIS5

[Tweet “Emigranci – dzieci gorszego Boga”]

A tymczasem moja przygoda z Francją zaczęła się od romantycznego zauroczenia … piosenkami Eidth Piaf. Ale jak na ironię los rzucił mnie na emigranckie przedmiescia (takie moje zezowate szczęscie), do podparyskiego 93.

  • Tu w pobliskim blokowisku ostatnio kręcono zdjęcia do najnowszego The Hunger Games (Igrzyska smierci). Czujecie klimat?
  • Tu w policję na przywitanie rzuca się płytą chodnikową, bo psuje biznes lokalnym dealerom. A jak znalezc inną pracę z takim adresem w CV?
  • Tutaj na zagubione duszyczki z otwartymi rękoma czekają islamisci.

Dokąd idzie taka Europa?

Ale życie idzie naprzod. Teraz mieszkam w dobrej “burżuzayjnej” dzielinicy (nawet nie poczułam, że Algieria wygrała mecz na Mundialu). W koncu udało mi się zdobyc upragnioną kartę pobytu z adnotacją UE. Ale jakos już mnie to nie cieszyło. A przynajmniej nie tak, jak to sobie wyobrażałam. Błąkanie się po prefekturach nauczyło mnie cierpliwosci, a trudnosci – radosci życia i pokory.

A teraz postanowiłam dostrzegac coraz więcej dobrych stron mojego emigranckiego życia. Dlatego na warsztat wzięłam “Przewodnik po Paryżu”, by odkrywac go na nowo i trochę inaczej. I patrzec na życie nie jako na szklankę w połowie pustą, ale w połowie pełną.

Wrzucam na szybko zdjęcia moich ulubionych miejsc w Paryżu i zapraszam na mojego bloga Paryz nieznany.

A jezeli chcecie poczytac o Francji od tej lepszej strony polecam fajny post Uli: Dlaczego francuzki nie tyja?

PARIS9
Jednoczesnie chciałabym zaprosic Was do udziału w wyzwaniu fotograficznym pt ULUBIONE MIEJSCE (na moim drugim blogu). Jeżeli tylko macie ochotę serdecznie zapraszam. Wystarczy że wrzucicie jakies zdjęcie miejsca, w ktorym jest Wam dobrze, a następnie  podlinkujecie Wasz wpis TUTAJ czyli na vademecum blogera.

No a dziergająco robi się tunika. Choc chyba będę musiała do pewnego miejsca spruc, bo wygląda na to, że wyszła za mała.

Pozdrawiam serdecznie.

Beata

PARIS10

Zapisz się na newsletter i pobierz darmowy ebook EBOOK DESERY I ŚNIADANIA BEZGLUTENOWO – BEZMLECZNE

O AUTORZE

Przez lata zmagałam się z chronicznymi problemami z gardłem, do momentu, kiedy odstawiłam produkty mleczne.

Dzisiaj, uważam, że można mieć zrównoważoną dietę – eliminując z niej produkty mleczne i mączne.

A dieta bezglutenowa – bezmleczna jest najlepszą dietą odchudzającą.

Wszystko jest kwestią wyrobienia w sobie dobrych nawyków….

Przez lata wierzyłam, że jestem totalnym beztalenciem sportowym, aż zaczęłam się ruszać.

Wierzę w uzdrowicielską moc glinki zielonej.

Jestem niepoprawną miłośniczką zielonych smoothie.

(14) Komentarzy

  1. no widzisz – a ja taka nieświadoma tak bardzo kiedyś chciałam zamieszkać we Francji – jawiła mi się, jako takie idealne miejsce dla ludzi z duszą :))) uwielbiałam wtedy wszystko, co francuskie – dosłownie. Nawet z wielkim zapałem uczyłam się francuskiego (w klasie z rozszerzonym programem tego języka). Pokochałam francuskie filmy, piosenki (wciąż kocham).

    postawiłaś mi Francję na ziemię – kraj, jak kraj (z pięknymi zabytkami i swoją ciekawą i bogatą kulturą – dalej to już tylko ludzie, a ci bywają różni bez względu na pochodzenie)

    ps. mimo wszystko i tak Ci troszkę zazdroszczę 🙂

  2. nigdy nie byłam, ale na pewno pojadę… kiedyś

  3. Cieszę się Beatka, że pomału pniesz się do góry i jesteś coraz bliżej celu. Ja mam mgliste pojęcie o życiu na emigracji. Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją rodzinkę 🙂

  4. Wszędzie jak widać jest proza, nawet w Paryżu. Cieszę się z Twojego postanowienia szukania w nim też poezji. Podziwiam determinację. Ja byłam w Paryżu raz jeden przez kilka dni, z braku kasy mieszkałam w dzielnicy arabskiej i uważałam, żeby nie wracać późno.
    Wspominam ten pobyt jako coś cudownego. Nie biegałam po muzeach, snułam się po Dzielnicy Łacinskiej, siedziałam na ławeczkach Montmartre i pozowałam ludowym wycinaczom z papieru. Pozdrawiam. 🙂

  5. Kiedys, bardzo dawno temu bylam we Francji. Od 10 lat mieszkam w Norwegii, ale ostatnio jakos Francja (chociaz jej nie znam) jest mi bliska. Zachwycam sie paryska moda, znajduje i slucham francuskie piosenki i marze zebymowic po francusku 🙂 ehhh…. 🙂
    Pozdawiam –
    – Ola

  6. Za żadne skarby z Polski na stałe nie wyjadę, ale, ale… Podziwiam odwagę tych co pojechali. Jak czytam o zmaganiach papierologicznych to widzę tą panią w okienku, taką samą z resztą jak w Polsce. Tu też od jednego okienka do drugiego i z jednej kolejki do drugiej a pani w najgorsaym momencie idzie na kawę albo coś…

  7. Cos i ja wiem na temat emigracji… Nigdy nie bylam w Paryzu… Czasemc iekawi mnie, jak tam jest. Wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma… 😉

  8. Smutne to o czym napisałaś, ale tym bardziej podziwiam, że to wytrzymałaś, nie mieszkasz już w tej okropnej dzielnicy i pniesz się do góry. Trzymam kciuki!!!

  9. Czytając tego posta pomyślałam, że kiedy już osiągniemy cel, ale życie po drodze da nam porządnie popalić, to zwycięstwo ma delikatnie gorzki smak. Doświadczyłam także trudności i ciągle gdzieś mi prześwitują przez świadomość. Byłam w ubiegłym roku w Paryżu, ale tylko przez 5 dni. Podobało mi się bardzo 🙂

  10. Ja chyba nie potrafiłabym mieszkać za granicą… strasznie wrastam w miejsca i nawet zmiana mieszkania to dla mnie duże przeżycie, prawie jak przeprowadzka na drugi koniec kraju 😉 Dlatego jestem pełna podziwu dla tych, którzy decydują się szukać swojego miejsca na ziemi nie tylko w naszych granicach 😉

  11. Nigdy nie wyjadę z Polski, chociaż istnieje takie powiedzenie “nigdy nie mów nigdy”, ale parafrazując, nie wyobrażam sobie życia gdzieś indziej, tęsknota by mnie zżarła, jestem przykładem romantycznego uwielbienia dla swojej Ojczyzny i przepełniona bólem , widząc co z niej zostało, chociaż po ostatnich aferach uświadomiono mi (co już wszyscy wcześniej wiedzieli) , że mego kraju nie ma. Rozumiem ludzi, którzy decydują się na emigrację i nigdy tego nie piętnowałam, wiem, że czasami po prostu nie można inaczej i z drugiej strony podziwiam każdego, kto decyduje się żyć na obcej ziemi, bo to jest nie lada wyzwanie , żeby zżyć się z obcymi ludźmi, z obcym językiem, z obcą kulturą , z innym postrzeganiem tych samych zagadnień, pozdrawiam:)

  12. Ja mam w swoim życiu parę francuskich epizodów i jestem zakochana w tym kraju. Może Francję z daleka łatwiej jest kochać. Ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam pojadę i wtedy może napijemy się razem kawy 🙂

  13. Nieważne gdzie, ważne żeby znaleźć swoje miejsce na ziemi. Podziwiam emigrantów bo mają po prostu trudniej. I bardzo lubię Twoje podejście i Twój sposób na zycie 🙂 A co tam znowu tworzysz pięknego? Kolor obłędny, pochwal się ! Uściski serdeczne.

  14. A ja sobie kiedyś obiecałam wyjechać do UK, do Paryża i do Florencji i Wenecji. Na razie mam “zaliczoną” 1/3 wyzwania;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *