Zarządzanie czasem, czyli w czym tkwi sekret dobrej organizacji.

Tyle do zrobienia. Za co chwycić? Za jedną rzecz na raz. Skończyć ją i przejść do kolejnej. Oto…

W tym tygodniu postanowiłam  pójść za głosem specjalistów od organizacji i przetestować tę prostą radę: Rób jedną rzecz na raz.

Dlaczego? Po to, by pracować wydajniej i być ZEN (zawsze i wszędzie). Czy mi się  to uda, to już inna para kaloszy. Napiszę o tym następnym razem.

Ale o ile człowiek wielofunkcyjny jest symbolem naszych czasów. Mam tu na myśli takiego osobnika, który: odpisuje na maile, rozmawia przez telefon, sprawdza nowe wiadomości na Facebooku, robi zakupy, wyprowadza psa. Tyle, że wszystko to robi równocześnie i … wielofunkcyjnie.

Choć takie robienie wszystkiego na raz nie jest ani najlepszym rozwiązaniem dla efektywności, ani dla zdrowia.
Bo gdy chwytamy 10 srok za ogon i co gorsza: wszystkie w tym samym momencie (lub skacząc od jednej do drugiej), po prostu mamy urwanie głowy.

Przy okazji wpadamy w stan totalnego i bardzo toksycznego (dla organizmu) poddenerwowania. W takich warunkach trudno cieszyć się daną chwilą. Tymczasem to te chwile przeżyte dogłębnie najsilniej zapadają nam w pamięć. Ten cudowny zachód słońca, którym tak zachwycaliśmy się na urlopie. Bo przez chwilę udało się nam odciąć od tych wszystkich naglących i niecierpiących zwłoki spraw. Tymczasem taki zachód słońca zdarza się codziennie.

Niewiarygodne? A jednak…  człowiek wielofunkcyjny rzadko to zauważa.

Robiąc kilka rzeczy na raz, tak naprawdę niczego nie robimy dobrze.

A już na pewno: koncentrując się na jednej rzeczy, moglibyśmy zrobić ją lepiej niż równolegle skacząc z kwiatka na kwiatek.

Co gorsza: tracimy bezcenną energię i czas na szamotanie się między wieloma sprawami, przeskakiwanie z jednej na drugą, wgryzanie się w nie na nowo, rozgryzanie po raz kolejny, n-ty do potęgi.

Stop. Warto wyrwać z tego napiętego harmonogramu kilka chwil i przeżyć je dobrze: podelektować się nimi, poświętować i głęboko pooddychać.

My blogerzy mamy to szczęście, bo blogowanie samo w sobie jest tutaj wspaniałą terapią: szukając tematów na kolejne wpisy musimy szeroko otworzyć oczy na świat, na piękne rzeczy. Ktoś mądry powiedział: „Robię zdjęcia, by lepiej widzieć”. I to działa, przetestowałam. Stąd na FB wrzucam krótkie notki w cyklu: To, co jest dobre dla blogera, jest dobre i dla bloga.

Zamiast skakać z kwiatka na kwiatek, lepiej doprowadzić każdą rzecz do konca. Ale często wolimy (pod byle pretekstem: czy to dla rozrywki, czy to dla poszukiwania inspiracji) przerzucać się z jednej (niedokończonej) rzeczy na drugą.

Ile rozgrzebanych spraw, tyle nerwów.

Niedokończone zadania pozostawiają niesmak. Zaś doprowadzenie jakiejkolwiek sprawy do samiusieńkiego końca dodaje skrzydeł. Szczególnie wtedy, gdy dotyczy to szczególnie niewdzięcznego zadania. Wtedy dopiero możemy mówić o potędze małego zwycięstwa. Nad samym sobą.

Gdy koncentrujemy się na jednej czynności, pełniej przeżywamy daną chwilę. Nie przechodzimy obok niej. Choć niektórzy przechodzą nawet obok całego życia. A daną rzecz robimy lepiej (nie po łebkach).

To również kwestia organizacji: zaprogramowania, zaplanowania, a właściwie rozplanowania tego, co jest do zrobienia. No i oczywiście trzymania się wyznaczonego planu.

Kiedy wiemy, co zostało zrobione, działa to motywująco. Szczególnie jeżeli udało się nam odwalić kawał dobrej roboty.
Warto trzymać się zasady:

Najpierw ważne, potem pożyteczne, na końcu przyjemne.

Tu pomocne może okazać się zrobienie porządków: w papierach, na biurku, na komputerze (jednym słowem w miejscu pracy). Na tym polega dobra organizacja. Chodzi o to, by nie szarpać się, nie miotać się, nie odchodzić od zmysłów, nie tracić bezproduktywnie czasu i zdrowia (na nerwy).

Co było tu dla mnie impulsem?

Jak co środę wybrałam się w obchód po blogach uczestniczek wyzwania „Wspólne czytanie i dzierganie”. Ale wiecie jak to jest, jak wpadniecie do internetu bez planu działania, bez ustalonych priorytetów. Skacząc z linka na linka, nawet nie wiesz kiedy przelecą 3 godziny i nic nie zrobisz.

Do tego zupełnie się pogubiłam: u kogo byłam, gdzie już zostawiłam komentarz, kogo (zupełnie niechcący) pominęłam. Nie wiem. Przesiedziałam cały wieczór nad komputerem. I nic: niesmak, poczucie że nic nie zrobiłam, zerowy współczynnik samozadowolenia. Do tego narobiłam sobie podwójnej roboty.  By to wszystko nadrobić i wyprostować. No bo po co prosto, skoro można skomplikowanie?

A można było prosto: robiąc jedną rzecz na raz. Na każdą przyjdzie swoja kolej.

Co do moich postanowień w tym zakresie:

  • Zrobienie porządku na biurku jeszcze wciąż przede mną. Tymczasem, korzystając z pogody z całym warsztatem (robótka, notes, komórka, długopis) przeniosłam się na dwór. Moim biurkiem stała się pobliska ławeczka.
  • No i koniec z rozpoczynaniem  tysięcy nowych robótek. Przynajmniej w tym tygodniu. Muszę dokończyć fioletowy szal.  

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Przez lata zmagałam się z chronicznymi problemami z gardłem, do momentu, kiedy odstawiłam produkty mleczne. Dzisiaj, uważam, że można mieć zrównoważoną dietę – eliminując z niej produkty mleczne i mączne. A dieta bezglutenowa – bezmleczna jest najlepszą dietą odchudzającą. Wszystko jest kwestią wyrobienia w sobie dobrych nawyków…. Przez lata wierzyłam, że jestem totalnym beztalenciem sportowym, aż zaczęłam się ruszać. Wierzę w uzdrowicielską moc glinki zielonej. Jestem niepoprawną miłośniczką zielonych smoothie.

Dołącz do rozmowy

15 komentarzy

  1. Niby ze wszystkim się zgadzam, ale i tak się do tego nie stosuje 😛 Lepiej żyje mi się kiedy mam kilka spraw na głowie, jestem wtedy bardziej zorganizowana. Choć czas na refleksję, cyt. zachód słońca czy ptaki, również mam. Tylko w określonej porze doby.
    Oczywiście nie mówię o robieniu 5 rzeczy w 1 minucie.

    Z propozycją porządku na biurku zgadzam się w 100%. I w biurku, i w szafie. Nauczyła mnie Mama,że to także porządki w życiu. Także polecam każdemu.

    Pozdrawiam! 🙂

  2. Ja niestety mam wieczny bałagan i mnóstwo rozpoczętych rzeczy. I to niestety w wielu dziedzinach- druty, szydełko, wyszywanie, dekupaż, frywolitka. I tak przeskakuję od jednej pasji do drugiej . Chociaż ostatnio dzięki naszym środom zaczęłam to wszystko porządkować- na razie mam posegregowane co do sprucia a co do wykończenia a to już jakiś postęp. Serdeczności.

  3. A mojego komentu znowu nie ma, coś nie umiem u ciebie pisać :-((((
    Dajesz do myślenia tym artykułem, ja zawsze robię tysiąc pięćset rzeczy na raz – oglądam tv, przeglądam internet, robię na drutach wszystko w tym samym czasie.
    Trochę się ostatnio uspokoiłam z zaczynaniem ciągle nowych robótek, chociaż w tym jednym względzie staram się być bardziej uporządkowana.

  4. Podpisuję się pod Twoim postulatem wszystkimi kończynami:) Marzę o zakończeniu kariery zawodowej wielofunkcyjnej frajerki do wszystkiego. Był czas, że czerpałam z tego satysfakcję, że jestem niezastąpiona i taka kreatywna, ale potem okazało się, że zwykłą ze mnie frajerka…;)) Koniec, finito. Robię co do mnie należy i pozwalam wykazać się innym… :))) Pozdrawiam!

    1. Ja mysle, ze do tego sie dojrzewa (ja tez tak mialam i mam nadzieje, ze dojrzalam). ALe wiele zalezy od sytuacji finansowej. Czasami nie ma wyjscia. Pozdrawiam i dziekuje za komentarz Hardaska

  5. Nie jest to łatwe, ale na pewno efektywniejsze. Skupiajac sie na jednej sprawie wykonujemy ją szybciej i dokłaniej, gdy łapiemy sie za kilka spraw może byc tak że braknie nam czasu i wszystkie będą rozbabrane, a nie ma nic gorszego niż wracać do czegoś po kilka razy, albo poprawiac bo cos jest nie tak.

  6. Bardzo ważna jest uczciwość przed samym sobą i samodyscyplina. Często mamy tendencję do oszukiwania siebie samych. Wmawiamy sobie, ze coś jest równie ważne, ba, bardziej pożyteczne niż to, czym musimy się zająć ( a nie chce się strasznie). I ta tendecja do wyszukiwania setki innych ważnych zajęć, które chcemy zrobić teraz, już, zamiast tych koniecznych. Przykład? Student w czasie sesji- przebudzenie sportowej duszy, sprzątanie połowy akademika, odwiedziny u babci. Wszystko, byle nie usiąść na tyłku przy tych książkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Exit mobile version