[Tweet “Co czuje dziecko, gdy dowiaduje się, że gwiazdora nie ma i nigdy nie było? Rozczarowanie, smutek …”]
Właśnie przed takim wyzwaniem stanęliśmy (z mężem) w tym tygodniu. Dlaczego akurat teraz, o tym za chwilę. Faktem jest, że moi synowie 7,5 roku i 9,5 roku wciąż wierzą w gwiazdora. Niewiarygodne w dobie internetu?
Kiedy więc powiedzieć dziecku, że gwiazdora nie ma?
Przekopaliśmy poł internetu, by znaleźć odpowiedź na to pytanie. To, co tam znalezliśmy można sprowadzić do dwóch punktów:
1. Dzieci mają swój wyimaginowany świat, zaludniony magicznymi postaciami
Fikcyjnymi przyjaciołmi, którzy nigdy nie zawodzą. I dobrze. Gwiazdor jest tu jak najbardziej na swoim miejscu. Bajki, marzenia, gwiazdor … to wszystko nadaje magiczny posmak dzieciństwu. Tym dzieci karmią swoją wyobraźnię. To pomaga im przeżyć magiczne chwile, uciec od mniej lub bardziej poważnych kłopotów. Działa jak balsam na drobnie zranienia, niepowodzenia, samotność, brak zrozumienia ze strony dorosłych itp Dzieci nie użerają się z szefem. Ale mają swoje trudności, którym nie zawsze umieją stawić czoła. No i przychodzi taki moment, że ktoś np z rówieśnikow podda w wątpliwość istnienie gwiazdora.
2. Wtedy według specjalistów należy wyjaśnić dziecku, że prezenty pod choinkę przynosił nie gwiazdor, ale rodzice, dziadkowie itp.
Po to by dziecko nie wyszło na idiotę, nie stało się pośmiewiskiem rowieśnikow lub co gorsza zostało z tego powodu przez nich odrzucone.
Ale w praktyce to nie jest takie proste. Bo:
- Dla dziecka, które bezwzględnie wierzyło w gwiazdora, to trudna do zaakceptowania prawda. Moi chłopcy kategorycznie odmawiają przyjęcia jej do wiadomości.
- Przyjemniej jest żyć w świecie, w którym ktoś bezinteresownie robi nam prezenty. Wszystko wydaje się lepsze, magiczne …
- To pewnie jeszcze nie koniec dzieciństwa. Ale pierwszy krok w bezduszny świat dorosłych (z bezwzględnym wyścigiem szczurów w tle). Choć nawet w tym twardym świecie można znaleźć sobie jakąś spokojną przystań (dla mnie to dzierganie).
- Istnieje ryzyko utraty zaufania do dorosłych, którzy przez lata opowiadali bajki. No cóż przyznam się, że we Francji istnieje podobna tradycja: z magiczną myszką, ktora przynosi pieniążki w zamian za mleczne ząbki. Ostatnio ta myszka odwiedza nas dość często. (Z wiadomych powodów) Pierwszą rzeczą o jaką spytali nas synowie było: czy ta myszka też jest wymysłem dorosłych? Bo z gwiazdorem, to cały światopogląd runął im w gruzach. Co do myszki dalej brniemy w kłamstwo. .
To prawdziwy dylemat dla rodziców: Czy podtrzymywać mit gwiazdora czy nie?
Ja chyba nigdy w gwiazdora nie wierzyłam (rodzice od razu wyjaśnili mi o co chodzi). Ale czuję z tego powodu pewien niedosyt. Od zawsze wiedziałam, że bajki są bajkami. Niestety. Zabrakło mi tej odrobiny magi. A czasami tak bardzo by się chciało wierzyć w cuda. Choćby na chwilkę. Dlatego jako rodzic chciałam, by moje dzieci przeżyły to inaczej. Czy słusznie?
Dlaczego ta historia wychodzi właśnie w tym roku?
Otóż ktoryś z życzliwych kolegow zapragnął wyrwać ze stanu błogiej nieświadomosci moje dziecko (co do istnienia gwiazdora). Mój syn wrocił ze szkoły mówiąc
Tomek z mojej klasy mówi, że gwiazdora nie ma.
I masz tu babo placek. Byliśmy zmuszeni powiedziec prawdę.
Jak to się ma do lektury z tego tygodnia. Po tych przejściach sięgnęłam po książkę, w której zaczytywał się moj siedmioletni syn:
Koszmar na gwiazdkę.
Mówił o niej z wypiekami. Szczególnie o tym, że pani nauczycielka wydziela dzieciom, do ktorej strony mogą przeczytać. I ani linijki dalej. Mój syn najchętniej połknął by całą książkę jednym tchem. O ile dla dorosłych to sympatyczna historia (5 minut czytania), o tyle dla siedmiolatków jest po prostu … pasjonująca.
To opowieść o małym niepozornym chłopcu, który namiętnie podkrada listy (gdzie i komu się da). A że w okolicy cieszy się nienaganną reputacją (zawsze pomoże staszym sąsiadkom) uchodzi mu to na sucho.
Dlaczego taki grzeczny z pozoru chłopiec robi takie niecne rzeczy?
Bo nasz bohater ma słabość do czytania. Cudze listy to dla niego nie lada gratka. Oczywiście nie wszystkie. Szczególnie pasjonują go opisy dalekich podróży (pożera je z wypiekami na twarzy).
Lubi podczytywać też listy miłosne i strasznie przy tym chichocze. Aż pewnego dnia wpada mu w ręce list od samego Gwiazdora. Co prawda list jest zaadresowany do innego chłopca z sąsiedztwa. Ale co tam. Gwiazdor zaprasza adrestata listu do siebie celem wybrania prezentu.
Które dziecko potrafiło by się oprzeć takiej pokusie? A który rodzic umie odmowić dziecku kilku magicznych momentów na Gwiazdkę.
Co o tym sądzicie. Czy też przechodziliście przez taki dylemat? Jak to się u Was rozwiązało? Moi chłopcy mowią, że jest im smutno w świecie bez gwiazdora.
Pozdrawiam.
Beata
Enregistrer
Enregistrer
Enregistrer
Enregistrer
Moj sobie wymslil Motorowego Mikolaja i nawet prezenty od niego dostal w innym terminie niz Swieta Bozego Narodzenia. Ale fajna zabawa byla 🙂 To anansowe cos mis ie podoba bardzo 🙂
Fajne masz pomysłowe i zaradne dzieci z fantazją. Wiesz ja nawet nie wiedziałam, że ten kolor nazywa się ananasowy (ale wszystkie jestecie tu zgodne). Myslałam o narzucie z połączonych kwadratow. Pozdrawiam hardaska
A ja swoim dopóki nie brali pod uwagę innej opcji nic nawet nie sugerowałam że to ściema, potem jak wątpliwości zaczynały sie rodzić to wymysliłam że dopóki się wierzy to Mikołaj przychodzi a potem to rodzice wiedząc jaka to frajda dla dzieci, przejmują jego rolę… ale nie ma co mówić – czar prysł
A dziergadełko… jejku ile ja sie kiedyś z tym wzorem namordowałam…bezskutecznie zresztą
Szkoda, że nie pomyslałam o tym wczesniej, bo to bardzo dyplomatyczne wytłumaczenie i zostawia trochę nadziei i nie dyskredytuje rodzicow. Wiesz co ten wzorek sciągnęłam z jakiejs starej serwetki. A nie wiedziłam, że to jakis znany model. Pozdrawiam Hardaska
U mnie Karolina zaczęła cos podejrzewać jak rozpoznała mojego wujka, który był etatowym Mikołajem. Jak już sprawa się rypła to moje pragmatyczne dziecko stwierdziło, że nawet lepiej bo listów nie trzeba pisać tylko głosno mówić co się chce dostać:))) I w równie bezceremonialny sposób poinformowała młodszego brata- aczkolwiek widziałam, że Kuba to bardziej przeżył. Ananasy piękne ale ja nie cierpię tego wzoru robić! A mam sukienkę z tym wzorem w planach (tak od 3 lat:). Serdecznosci.
A wiesz co ja ten wzor dorwałam na jakiejs starej chuscie i udało mi się go rozszyfrowac. Ale u mnie to na kwadraty do połączenia. Ale sukienka to już prawdziwe wyzwanie. Pozdrawiam Hardaska
Ja uświadomiłam mojego 8-latka w te święta.Wymyślił bardzo drogi prezent i powiedziałam mu,że niestety nie mamy tyle. Przyjął to bez problemu.
Poprosiłam tylko go żeby zachował to dla siebie, żeby jego siostra wierzyła tak długo jak on czyli jeszcze 4 lata,
co szydełkujesz z tej kremowej?
Moi synowie też chowają sekret przed młodszymi siostrami. Teraz są częscią gwiazdkowego spisku. pozdrawiam Hardaska
Decyzja o powiedzeniu prawdy zbliża się niestety wielkimi krokami, w tym roku mieliśmy świetnego Mikołaja , który dał taki popis umiejętności aktorskich, że wszyscy stwierdziliśmy , że to był najlepszy Mikołaj w ogóle. Starsza córka w tym roku skończy 10 lat i nadal wierzy, przed Świętami można jeszcze ją postraszyć rózgą, ale jak to będzie w tym roku, nie wiem, mam wrażenie , że problem rozwiąże się sam i zapewne , któraś bardziej uświadomiona koleżanka odwali za nas czarną robotę, pozdrawiam.
Za nas też kolega syna odwalił czarną robotę, ale moj syn wrocił ze szkoły nieprzekonany. I zaczęło się dzwonienie po rodzinnych autorytetach (dziadkach i wujku), by potwierdzic gorzką prawdę, że gwiazdora nie ma. Chyba nie ma dobrego rozwiązania dla tego dylematu. W pewnym momencie dziecko i tak będzie smutne. Pozdrawiam Hardaska
ja powiedziałam w tym roku najstarszej – miała niespełna 9 lat. była lekko zdziwiona – od razu wypłynął temat zebowej wróżki, odpowiednika waszej myszki, tez rozwiany – ale przyjęła to dobrze. wyjaśniłam, że jest już na tyle duza, że jej mogę zdradzic sekret, ale ma go zatrzyamć dla siebie, nie dzielić się z siostrami. Moje dziecko wkracza powoli w świat starszych dzieci i trzeba ją przygotowywac na to, ze ktoś może ją uświadomić w gorszy sposób.
nie przeszkadza to jej jednak zaczytywac się baśniami. ja sama szybko dowiedziałam się, że mikołaj to rodzice, ale w świecie magii potrafię zyć do dziś.
Anka
A ja myslałam, że dziewczynki dużo szybciej się domyslają takich rzeczy (bo są dojrzalsze od chłopcow). Fakt, że to nie najszczęsliwsze rozwiązanie, gdy dziecko dowiaduje się prawdy od obcych, a nie od najbliższych. Pozdrawiam i dziękuję za wizytę i komentarz. hardaska
U Ciebie to zawsze jest jakiś ciekawy temat poruszany 😉
Moi rodzice bardzo długo utrzymywali nas w przeświadczeniu, że Mikołaj i Gwiazdor istnieją. I bardzo się przykładali do tego. Nie było żadnych wynajmowanych aktorów, czy przebranych wujków. Przed mikołajkami i świętami pisaliśmy listy, które magicznie znikały, chociaż przecież pilnowaliśmy ich! W noc przed mikołajkami rodzice pomagali ustawiać nam pułapki na Mikołaja. Kiedyś zostawili w jego imieniu liścik, że prezentów nie będzie, bo jest bałagan. To było chyba najszybsze sprzątanie w moim życiu^^. Albo kazałyśmy z siostrą mamie upiec ciasto dla Mikołaja. I poprosiłyśmy, żeby z największej foremki zostawić dla niego. I biedny tatuś, o godzinie piątej wcinał wielką babkę piaskową na śniadanie 😉
Z Gwiazdorem też był zawsze niezły ubaw. Przez całe nasze dzieciństwo mieszkaliśmy w ogromnym bloku, ale mieliśmy super sąsiadów, na których zawsze mogliśmy liczyć, mieli nawet klucze do naszego mieszkania. Po Wigilii, rodzice zabierali nas na szukanie Gwiazdora, po całym bloku. Zamykali mieszkanie, ale jak wracaliśmy prezenty zawsze magicznie znajdowały się pod choinką 😉
Z czasem ze starszą siostrą wyrosłyśmy w wiary w Mikołaja. A wszystko przez podsłuchaną przez Agatę rozmowę i znalezione prezenty… Ale ponieważ bardzo nam się zawsze ten magiczny czas podobał, to przed młodszym rodzeństwem nic nie zdradzaliśmy. Zwłaszcza przed najmłodszą siostrą, która chyba do czwartej klasy wierzyła 😉 Dzięki nam również i podrabianym listom od Mikołaja (były doskonałe, z roztopionym śniegiem, kopytem renifera, czy nadgryzionym rogiem).
Mam nadzieję, że uda mi się także moim dzieciom zapewnić taką zabawę, jak rodzice nam 🙂
Super. My też wysyłamy dzieci do dziadkow i podrzucamy prezenty. Ale listow do Mikołaja nie piszą, bo wierzą,że wystarczy powiedziec dziadkowi (bo dziadek zna Gwiazdora). Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. Hardaska
Oj jak ja się cieszę, że mój synek dopiero zaczyna swoją przygodę z Mikołajem. Kilka magicznych lat przed nami 🙂 Niełatwe to, tak dziecko uświadomić.
Pozdrawiam
W moim przyszłym domu świąt jako takich raczej nie będzie, bo oboje jesteśmy ateistami; może z przyzwyczajenia symbolicznie usiądziemy nad pierogami, choć dla mnie to żadna frajda. I raczej nie chcę, by moje dzieci wierzyły w mikołaja (u nas to mikołaj, nie gwiazdor). Jeśli mamy dawać sobie prezenty – to niech to właśnie będzie dawanie ich sobie na wzajem, umacnianie tych więzi, przygotowywanie dla siebie niespodzianek.
Ja byłam bardzo zawiedziona, gdy zdałam sobie sprawę, że mikołaj nie istnieje. Byłam rezolutnym dzieckiem i było to już dla mnie jasne, że jest jak jest, choć to smutne, a rodzice dalej robili ze mnie idiotkę, mówiąc, że on istnieje, więc ja przez 2 lata udawałam, że wierzę i że nie wiem, że to mama wyciąga prezenty z szafki, gdy idę umyć ręce.
Obecnie nie obchodzę świąt, ale jako dziecko oczywiście uczestniczyłam w tych świętach i wierzyłam, że prezenty przynosi Mikołaj. Nie pamiętam dokładnie, w jaki sposób się to odbyło, ale w końcu razem z młodszym bratem sami odkryliśmy, że “gwiazdor” to jedna wielka ściema. Chyba tydzień lub dwa przed świętami znaleźliśmy prezenty w szafie mamy. A ona nie potrafiła nam w jakiś sprytny sposób wytłumaczyć, skąd się tam wzięły. Od tamtej pory byliśmy bardzo bardzo podejrzliwi, ale udawaliśmy że nadal wierzymy w bajki 🙂 I tak w sumie zostało, my udawaliśmy, że czekamy na gwiazdora, a mama udawała, że nie widzi naszego udawania 🙂
To ja pamiętam, że przestałam wierzyć w “gwiazdora” jakoś tak samoistnie, naturalnie. Po prostu gdy miałam jakieś 9 lat, sama doszłam do wniosku, że to chyba jakaś bujda z tym Mikołajem, bo jakim cudem on by w jedną noc prezenty na całym świecie porozwoził i to jeszcze wiedział, co komu konkretnie dać. I skąd by na to wszystko brał pieniądze? Nie był to dla mnie jakiś wielki szok, przyjęłam naturalnie, że to jedna z bajek dzieciństwa mająca na celu osłodzić święta. 🙂
Dzieci zauwazyły prezenty przez nas pakowane, co nieco w szkole usłyszały, potem chciały same kupować pod choinkę dla nas. Tak powolutku przyswajały się do rzeczywistości. Trzeba było z nimi porozmawiać. Mimo wszystko, jeszcze jakiś czas, wierzyły w magię.
Mówiliśmy, ze gwiazdor nie daje rady , że tak dużo dzieci na świecie. Z roku na rok bylo lepiej. Były też mądrzejsze . Zamieniliśmy to w frajdę na robienie prezentów dla rodziny. Mogły same zostać gwiazdorami 🙂
Jeśli mogę się spytać czemu gwiazdor a nie Mikołaj? Tak nazywa się we Francji? Pomiętam, że dla mnie jako dziecko to nie było traumą bo po prostu w przebranym Mikołaju wraz z innymi dzieciakami rozpoznawaliśmy jakiegoś wujka a potem się śmieliśmy. Sami doszliśmy do prawdy. Niedawno byłam na polonijnym spotkaniu świątecznym gdzie jeden chłopak był Mikołajem a dzieci miały wierzyć, że to prawdziwy. Jedno dziecko mówiło mamie że był on dziwny. Odklejała mu się broda i miał normalne buty zamiast kozaków. Spostrzegawcze się domyślają.
W sumie my też zastanawiamy siię jak naszego syna, który jest jeszcze malutki wprowadzić w świat Mikołaja. Czy nie lepiej powiedzieć od razu prawdę. Że prezenty od nas ale to taka tradycja że daje je pan w tym przebraniu by było wesoło dla ucczenia historii o św Mikołaju.
Dorotko, juz urodzilas. Gratuluje. No i przy okazji zycze Tobie i Twojej rodzinie Wesolych Swiat. Przez pierwsze lata zycia dziecka nie masz co sie martwic gwiazdorem. Ten problem pojawia sie pozniej, gdy dzieci zaczynaja chodzic do szkoly. Pozdrawiam serdecznie Beata
To ja byłam tą klasową mądralą, która pouczała nieświadome dzieci, że Mikołaja nie ma 🙂 Nawet nie pamiętam, kto mi o tym powiedział. Nie zrobiło to jednak na mnie większego wrażenia. Moja siostrzenica chodzi do pierwszej klasy – niby wie, że Gwiazdora nie ma, a jednak pisze do niego listy. W przypadku starszych dzieci “wieści” rozchodzą się same. Nie wiem, czy jest jej smutno z tego powodu. Jestem przeciwniczką kłamania i opowiadania dziecku, że prezenty wlatują przez komin, czy też do skarpety. Moim zdaniem to pewna forma ogłupiania za którą idą późniejsze rozczarowania.