Szydełkowa serwetka – rozpiska wzoru

Kolejny bardzo przyjemny motyw serwetki, bardzo prostej do wykonania. 

Tutaj rozpiska wzoru:

Rządek pierwszy: Zaczynamy od 6 – ciu oczek łańcuszka.

Rządek drugi: 10 półsłupków.

Rządek trzeci składa się z 10 płatków. Każdy płatek jest złożony z 10 oczek łańcuszka, zamocowanych  półsłupkiem.

Rządek czwarty: z 5 – ciu oczek łańcuszka przebiegających pomiędzy kolejnymi płatkami, a  na szczycie każdego płatka wbity 1 półsłupek.

Rządek nr 5: złożony z samych półsłupków: 6 półsłupków wbitych w łuk z półsłupków z poprzedniego rzędu + 1 półsłupek na szczycie każdego kolejnego płatka.

Rządek nr 6: teraz w każdym kolejnym łuku z poprzedniego okrażenia wbijamy motyw złożony z: 3 słupków wbitych w to samo oczko  + 2 oczka łańcuszka + 3 słupki wbite w jedno oczko. I znowu 2 oczka łańcuszka  – powtarzamy motyw przez całą długość okrążenia.

Rządek nr 7: złożony z łuków z 6 – ciu oczek łańcuszka przymocowanych z każdej strony za pomocą półsłupka wbitego w każdy kolejny łuk z oczek łańcuszka z poprzedniego rzędu.

Rządek nr 8: wbijamy motyw: 3  słupki +  3 oczka łańcuszka + znowu 3  słupki, powtarzamy przez całą długość okrążenia.

Rządek nr 9: złożony z  łuków z 8 -u oczek  łancuszka, zaczepionych z każdej strony za pomocą 1 półsłupka wbitego w łańcuszek z poprzedniego okrążenia.

Rządek nr 10: w każdym łuku z poprzedniego rzędu motyw: 3 słupki + 1 oczko łańcuszka + 3 słupki, powtarzamy przez całą długość okrążenia.

Rządek nr 11: złożony z  łyków z 10 – ciu oczek  łańcuszka, zaczepionych z każdej strony za pomocą 1 półsłupka wbitego w oczko łańcuszka  z poprzedniego okrążenia.

Rządek końcowy nr 12: w każdym łuku z poprzedniego rzędu wbijamy motyw: 4 słupki + 4 oczka łańcuszka + 4 słupki. Powtarzamy przez całą długość okrążenia.

Miłego dziergania.

 

 
 
 
 
 

Szydełkowa torebka dla dziewczynki z motywem kokardy.


Szydełkowa torebka dla dziewczynki z motywem kokardy.

Bo czas kwarantanny wykorzystałam na tworzenie takich podręcznych torebeczek dla moich kilkulatek.

Bo kobieta, także ta najmniejsza (w rozmiarze mini) odnajduje nieukrywaną przyjemność w kolejnej torebeczce, a już na pewno znajdzie mnóstwo nieodzownych przedmiotów do włożenia do środka. I tu te moje torebeczki okazały się idealnym rozwiązaniem do przenoszenia i do zabierania na spacer pluszowych przytulanek. Oczywiście tu wszystko zależy od wieku.

Ale taką torebeczkę w wersji np do letniej sukienki, albo klasycznej małej czarnej (ale na trochę dłuższym pasku) przygotowałam również dla siebie i służy mi całkiem wdzięcznie. A mam nadzieję, że tym wdzięczniej będzie mi służyć podczas nadchodzącego lata.

Bo torebeczka mała rzecz, a cieszy. A jeszcze jak przygotujesz ją sobie samodzielnie, sprawi jeszcze więcej frajdy.

Taką podręczną torebeczkę możesz sobie wydziergać w bardzo prosty sposób na szydełku, łącząc 2 szydełkowe kwadraty, dodając do nich wydziergana na szydełku tasiemkę, czy pasek.

Teraz króciutka rozpiska wzoru – kwadratu z motywem kokardy:

który wykorzystałam do przygotowania tej torebki. Użyłam tu szydełko 3,5.

Każdy kolejny rządek zaczynamy oczkiem łańcuszka. Niemniej nie uwzględniłam go w rozpisce wzoru, żeby była bardziej przejrzysta.

Żeby na schemacie widoczne było umiejscowienie kuleczek, czyli tych przerobionych razem czterech słupków (składających się w kokardkę).

Rozpiska wzoru:

Zaczynamy łańcuszkiem z 28 oczek.

Podstawowy rządek w tym wzorze składa się z 27 oczek. To ostatnie oczko łańcuszka jest pierwszym / przejściowym do następnego rzędu.

Rządek 1: zaczynamy od wbicia półsłupka w drugie oczko łańcuszka i przerabiamy przez długość całego okrążenia 27 półsłupków.

Rządek 2 – 5: Podobnie przerabiamy półsłupkiem (po 27 oczek) pięć kolejnych rządków.

Kluczowym elementem tego wzoru są szydełkowe kuleczki, które pojawiać się będą tylko w rzędach parzystych – między rządkiem nr 6 do rzędu nr 26. Te kuleczki są niczym innym jak 4 słupkami przerobionymi razem i wbitymi w jedno oczko z poprzedniego rzedku.

Te kuleczki zaznaczyłam właśnie takim specyficznym oznaczeniem na rozpisce wzoru.

Teraz:

Rządek 6: Przerabiamy 3 półsłupki, 1 kuleczka, 3 półsłupki, znowu 1 kuleczka, 11 półsłupków, 1 kuleczka, 3 półsłupki, 1 kuleczka, 3 półsłupki.

Przerabiamy w drugą stronę rządek nieparzysty (tu rzadek nr 7) złożony z samych słupków (27 oczek) i przechodzimy dalej do kolejnego rządku parzystego:

Rządek 8: 5 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 11 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka i 5 półsłupków.

I znowu przerabiamy w drugą stronę rządek nieparzysty – numer 9.

Rządek 10: 6 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 9 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 6 półsłupków.

I znowu przerabiamy w drugą stronę rządek nieparzysty numer 11 (rządek nieparzysty złożony z 27 półsłupków, zaczynając oczywiście każdy kolejny rządek jednym oczkiem łańcuszka).

Rządek 12: 7 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 7 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 7 półsłupków.

Przerabiamy rządek nieparzysty w drugą stronę.

Rządek 14: 8 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 5 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 8 półsłupków.

Przerabiamy z powrotem 27 półsłupków i przechodzimy do rządku szesnastego, w którym:

Rządek 16: przerabiamy 9 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 3 półsłupki, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 9 półsłupków.

Z powrotem przerabiamy rządek nieparzysty i przechodzimy do rządku parzystego nr 18.

Rządek 18: 6 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 2 półsłupki, 1 kuleczka, 2 półsłupki, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 6 półsłupków.

I przerabiamy rządek nieparzysty, czyli 1 oczko łańcuszka i 27 półsłupków i przechodzimy do rzędu nr 20:

Rządek 20: czyli 4 półsłupki, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 4 półsłupki, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 4 półsłupki, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka i 4 półsłupki.

I przerabiamy w przeciwnym kierunku 27 oczek = 27 półsłupków.

Rządek 22: czyli 3 półsłupki, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 7 półsłupków, 1 kuleczka, 7 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 3 półsłupki i przerabiamy z powrotem rządek nieparzysty.

Rządek 24: czyli znowu 1 oczko łańcuszka + 3 półsłupki, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 5 półsłupków, 1 kuleczka, 3 półsłupki, 1 kuleczka, 5 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 3 półsłupki i przerabiamy z powrotem rządek nieparzysty.

Rządek 26: czyli znowu 1 oczko łańcuszka + 5 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 7 półsłupków, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 1 półsłupek, 1 kuleczka, 5 półsłupków i przerabiamy z powrotem rządek nieparzysty.

Ten sam rządek złożony z 27 półsłupków przerabiamy jeszcze 4 razy, nim zakończymy nasz kwadrat.

Podobnie, według tego samego schematu przygotowujemy drugi kwadrat, który łączymy z tym pierwszym w formie takiej kieszonki, czy torebeczki, do której dorabiamy rączkę – pasek złożony ze 130 oczek łańcuszka (torebka w wersji dla dziewczynki) i wbijamy w niego drugi rządek półsłupków. A następnie doczepiamy z dwóch stron do torebeczki.

Gotowe.

 

Korona wirus – jak przebiegała u mnie choroba i co najbardziej mi pomogło?

Jak zmagałam się z koronawirusem i co najbardziej mi pomogło?

Nie było mnie tutaj przez jakiś czas, zmagałam się z korona wirusem, straciłam przy tym sporo energii i zapał do mediów społecznościowych.

Mój organizm dość ostro zareagował na chorobę. Być może mam ten odpowieni, tzn w tym kontekście nieodpowiedni gen (o którym ostatnio się mówi), który sprawia że korona wirus sieje większe spustoszenie w organizmie.

Choroba objawiła się u mnie trudnościami z oddychaniem i w zasadzie tylko nimi (i to nawet bez gorączki). Ale na pewno nie była to żadna grypa, tylko coś zupełnie innego, dotychczas mi nieznanego, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam.

Choroba przebiegała u mnie w dwóch fazach:

W pierwszej zaczęłam odczuwać fizyczny opór pchając powietrze do płuc.

Tak że w pewnym momencie zaczęłam się obawiać czy będę w stanie nabrać kolejny oddech. Co skłoniło mnie do zadzwonienia na pogotowie (we Francji, gdzie mieszkam została uruchomiona specjalna linia telefoniczna dla osób mających symtpomy). Nie trafiłam jednak do szpitala, pozostawałam przez kilka godzin pod obserwacją w telefonicznym kontakcie z dyżurującym lekarzem.

Następnego dnia rano symptomy zniknęły, a ja odczuwałam nieznaną dotąd przyjemność, jaką sprawiało mi swobodne oddychanie (człowiek nie docenia tego życiodajnego gestu i dopiero w takich sytuacjach przekonuje się jaką ma on niesamowitą wartość).

Na drugi dzień moje płuca były lekko obolałe. A przez kolejne dni myślałam, że już jestem wyleczona. A nawet szóstego dnia zrobiłam sobie intensywny jogging i mocno się wypociłam, po prostu – czułam się fantastycznie…

Tylko że… Siódmego dnia wróciły problemy z oddychaniem.

Wtedy we Francji, nawet jeżeli to dopiero początek epidemii już mówiło się o tym, że siódmego dnia, kiedy organizm w zasadzie zwyciężył wirusa, uruchamia się specyficzna reakcja organizmu – stan zapalny na poziomie pęcherzyków płucnych, które potocznie nazywa się tornadem płucnym.

Paradoks sytuacji polega na tym, że ta specyficzna, przesadzona reakcja obronna organizmu jest często dla samego organizmu największym wyzwaniem.

Dlatego czasami osoby chorujące na koronawirusa odczuwają poprawę, a potem ponownie, ale już z innych powodów ich stan się pogarsza.

 

Ponieważ kilka osób pytało mnie się, co robiłam:

Jak ostatecznie poradziłam sobie z koronawirusem?

Tu w dużym stopniu mój organizm uporał się z nim sam. Niemniej wspierałam go w tej walce naturalnymi metodami.

Przechodziłam chorobę w domu, ale w kontakcie z lekarzem, który na odległość postawił diagnozę i oceniał, czy mój stan wymaga pobytu w szpitalu. A ponieważ nie ma na tę chwile jakiegoś uniwersalnego lekarstwa na koronawirusa – kurowałam się naturalnymi metodami –

Czosnek

Jadłam w dużych ilościach czosnek, ten ma działanie przeciwbakteryjne i przeciwwirusowe.

Koronawirus jest oczywiście infekcją wirusowa, ale zawsze kiedy choruję wspomagam i walczę z intruzem wespół zespół – podjadając czosnek. Bo czasami na osłabiony organizm rzucają się dodatkowo bakterie i tym bardziej sprawa się komplikuje.

I tu jako ciekawostkę – powiem Wam, że o ile czosnek – najzupełniej naturalny i w związku z tym niemożliwy do opatentowania, takim jakim stworzyła go natura, nie jest ulubieńcem obracającego milionami przemysłu farmakologicznego.

Ale we Francji z braku innych potwierdzonych metod walki z koronawirusem (bo nawet profesor Raoult i jego mediatyczna Chlorochina wzbudza więcej kontrowersji ze względu na skutki uboczne niż istnieje dowodów na to, że rzeczywiście pomaga), na poczatku epidemii z braku innych alternatyw lekarze oficjalnie zalecali czosnek i wystąpiły nawet braki w jego zaopatrzeniu.

Bo czosnek nie zaszkodzi, a jak pomoże – to tym lepiej.

A w momencie największego natężenia epidemii z dramatycznie rosnącą liczbą zachorowań (w pierwszym tygodniu po wprowadzeniu kwarantanny) zaczęło brakować w sklepach nie tylko makaronów i papieru toaletowego, ale również czosnku.
Bo my (tu gdzie mieszkam) w regionie paryskim naprawdę mieliśmy koronawirusowy sajgon z obłożeniem wszystkich miejsc na reanimacji w okolicznych szpitalach.

Najczarniejszy scenariusz, który szczęśliwie trwał 1-2 dni. Bo wreszcie kwarantanna zaczęła przynosić efekty, zmniejszył się napływ chorych do szpitali.
A dzięki temu, że inne regiony Francji nie były w tym samym stopniu dotknięte koronawirusem, organizowano transport chorych o ustabilizowanym stanie zdrowia dalej, na prowincję, by odciążyć paryskie szpitale i odblokować miejsca dla osób, u których dopiero miały się ujawnić symptomy koronawirusa.

Bo stolica Francji, z racji ogromnej koncentracji ludności była jednym z tych obszarów, w których wirus krążył najintensywniej.

Olejek eukaliptusowy

To co było w moim przypadku najbardziej uciążliwym objawem – zapchany nos (ale nie tak jak w tradycyjnym katarze, kiedy wystarczy wydmuchać, by poczuć ulgę). Pomocny okazał się tu flakonik olejku eterycznego z eukaliptusa. Odkorkowywałam sobie nim nos, co przynosiło mi ulgę. A właściwie skrapialam chusteczkę higieniczną kilkoma kroplami olejku eukaliptusowego i przykładałam do nosa, dzięki czemu mogłam oddychać. miałam uczucie, jakby olejek eukaliptusowy przepychał powietrzu drogę do płuc.

Inną metodą, której sama nie przetestowałam, ale którą polecił mi lekarz – infekcjolog, niestety nie mam suszarki do włosów, ale coś co podobno przynosi ulgę jest włączenie suszarki do włosów w pobliżu nosa…

To może trudno zrozumieć komuś, kto nie miał takich symptomów, czy kto nie przechodził z powikłaniami koronawirusa…. Ale najgorsze jest to, że nos jest zapchany, ale tak na sucho i chciałoby się go czymś przepchać, a nie da się go wydmuchać…

I tu paradoksalnie wiem, że to czytane na sucho – brzmi co najmniej idiotycznie – bo gdyby ktoś próbował mi to wytłumaczyć, zanim sama przez to przechodziłam – pewnie nic bym z tego nie zrozumiała – ale nie porównałabym tego z sezonową grypą, czy katarem. Czegoś takiego nigdy wcześniej nie przechodziłam. To było coś zupełnie innego i dotychczas mi nieznanego, jeżeli chodzi o odczuwane symptomy.

Suchy kaszel i – nawet nie katar, tylko przesuszony, zapchany nos i rozpaczliwe poszukiwanie czegoś, czym mogłabym go przepchać i dopchać jakoś powietrze do płuc. Przyznam się, że ulgę przynosiło mi oglądanie ckliwych filmów. Jak mnie coś wzruszy, płaczę jak bóbr. Ale tego mi było potrzeba – jakby to nie zabrzmiało – nawilżenia nosa i oczu.

No a poza tym film, który wciągnął, pozwalał zapomnieć o trudnościach z oddychaniem.
Przez 2 bite wieczory (symptomy nasilały się u mnie wieczorami) obejrzałam chyba wszystkie możliwe filmy o magii gwiazdki na Netflixie.

Glinka zielona

Trzecia rzecz – glinka zielona: Co rano od wystąpienia pierwszych symptomów wypijałam szklankę wody z glinką.

Tu mam takie wewnętrzne przekonanie, że glinka pomogła mi lepiej znieść chorobę: zresztą zawsze kuruję się glinką. Glinka np świetnie sprawdza się u mnie infekcjach typu grypa żołądkowa – we Francji w sezonie zimowym jest to prawdziwa plaga. A glinka unieszkodliwia mikroby, ale też oczyszcza i naprawia organizm od środka (wypraktykowaliśmy w domu podczas infekcji gastro nie ma jak kuracja glinką na biegunki i na wymioty).

No ale czy bardziej pomogła mi sama glinka, czy to że nią wierzę…. ???

A ja pozdrawiam serdecznie

Beata

Exit mobile version