Lato wszędzie

W koncu nadeszło długo wyczekiwane lato z całym dobrodziejstwem inwentarza. Upalne dni a  wraz z nimi pojawiła się niepohamowana ochota na lody (ach te kalorie). Pot leje się z nas wiadrami (ach te aromaty).Długie leniwie płynace dni sprzyjają kiełkowaniu całkiem absurdalnych pomysłow (patrz poniżej). Ale to wszystko jest nam potrzebne. Korzystajmy więc z tego dobrodziejstwa inwentarza.

Według specjalistów po bardzo upalnym lecie, zimę będziemy miec mniej chorowitą, bo nasz organizm dobrze wypocony (a więc oczyszczony), a do tego odstresowany (a więc odkwaszony) będzie lepiej bronił się przed atakami różnych nieproszonych gosci. A więc czeka nas mniej gryp, angin, zapalen gardła i innych takich zimowych przyjemnosci.

Korzystajmy z lata. Czas na letnie kreacje. Nieodzowne (nie tylko dla celebrytów) okulary przeciwsłoneczne, kapelusze z szerokim rondem (prawdziwy hit tego sezonu), wspaniały róż fuksja (też na czasie).

A co słychac w terenie? Wypatrzylismy takie oto stylizacje. Niestety barierka trochę zasłania kreację. Ale oto krotki opis:

bluzka – ulubiona marka naszego modowego guru  Kasi Tusk: a sos przesoliłam

spodnica-a sos przypaliłam (jak zawsze)

buciki- na 20 centymetrowych słupkach (ponizej 15 centymetrow nie schodzimy) marki Zaraz wracam (wyszłam na papieroska, wiem, że to nie ładnie)

O a tu ktos przyszedł do nas z wizytą.

okulary – Gabama kota

kapelusz – Hyba&Mnie pokręci z zazdrosci

 

Jezeli macie chwilke czasu zapraszam na blog http://blogblondynki.wordpress.com/

Miało byc zabawnie i rozrywkowo o polityce i nie tylko, ale czy wyszło zostawiam Waszej ocenie. Będę bardzo wdzięczna za jakikolwiek komentarz, czy pisac dalej, czy lepiej dac sobie spokoj. Poki co komentarzy nie mam zadnych, więc piszę dalej.

Gdy u boku meżczyzny stoi kobieta z charakterem, prędzej czy później zaczyna się go uważać za pantoflarza.

Przykład: Francois Hollande – prezydent Francji.

Sam polityk o włos nie został  pierwszym małżonkiem  (taki męski odpowiednik pierwszej damy), kiedy to w 2007 roku jego ówczesna towarzyszka życia Segolene Royale nieznacznie przegrała w drugiej turze wyborów prezydenckich.

Potem przezornie zmienił partnerkę na młodszy model.

No cóż bycie człowiekiem sukcesu zobowiązuje. Ale wiadomo, że ciągnie wilka do lasu. Nowa partnerka pani Valerie Trierweiler też swój charakterek ma.

Zresztą nie darmo jeden z parlamentarzystów z opozycyjnej UMP  Lionnel Luca nadał jej ksywkę rotwailer. Chodziło o grę słów: Trierweiler-Rotweiler.

Ksywka zresztą samego pana Luke bardzo  bawiła, ale tylko do czasu … kiedy to  wsiedli na niego  wszyscy oskażając o totalny brak poprawności politycznej. (Hipokryci). Ale w ksywce ziarnko prawdy było.

Bo pani Trierweiler cicho siedzieć nie zamierza. I twituje. I to nie zgodnie z oficjalną linią polityczną. I gdy tylko jej nowy małżonek (jako prezydent) wyraża  poparcie dla swojej byłej (czyli Segolene Royale) w wyborach parlamentarnych, to pani Waleria zaraz  twituje poparcie dla rywala swojej rywalki czyli pana Oliviera Falorni. Ludzkie, ale małostkowe.

A  jaki to  smaczny kąsek dla prasy. A jaka radocha dla ludu. No i tak rywalowi rywalki dostaje się ciepły stołek we francuskim parlamencie.

A pan prezydent ma urwanie głowy z babami. A ma ich na głowie aż dwie, i to każdą z charakterem. I żadna nie popuści. A prasa też nie popuści. I już przykleiła prezydentowi etykietkę pantoflarza. 

Teraz kukiełka przedstawiająca pana prezydenta w popularnej szopce politycznej Guignols skarży się, że to nic wyciągnąć od Angeli Merkel  100 milionów euro w porównaniu z  wyciągnieciem pilota od Valu (czyli tak pieszczotliwie nazwanej pani Trierweiler). A jaką procedurę  trzeba przejść, żeby   choć na chwilkę nacieszyć się guzikiem nuklearnym.

Wniosek: z kobietą z charakterem u boku, każdemu politykowi, prędzej czy później przykleją etykietkę pantoflarza.

No chyba, że zainteresowany, wcześniej sam się postara o etykietkę kobieciarza.

Spójrzcie na takiego  Billa Clintona. Może nawet wybiec za odjeżdżająca do pracy Hilary w fartuszku i z drugim śniadaniem na wynos. I nikt nie pomyśli: jaki z niego pantoflarz. Bo wiadomo, ze przecież kobieciarz. Jak to mówią Francuzi, nie wiadomo co lepsze cholera czy dżuma.

Ale pyszne te kanapki  przygotowane przez Billa. Palce lizać.

SLON A MODA

Z dziennika malej fashionistki:

Niestety nie pomogły moje patriotyczne skarpetki w biało-czerwone barwy. Dla mojej mamy to już koniec Euro. Choc raczej należałoby powiedziec, że to koniec oglądania przepowiedni słonia, który wskazywał wynik meczów. Biało-czerwoni wyeliminowani. W piłce wiadomo, gra toczy się o to, by strzelic bramkę. A tu bramek jak na lekarstwo.  Słon przewidział nasze zwyciestwo, ale niestety przepowiednia się nie sprawdziła. Skądinąd to bardzo miłe zwierzę, ale wróżka z niego mierna. Na pocieszenie opowiem  kawał o słoniu:  Student ma do zdania egzamin z biologii. Wiadomo jak dużo czasu trzeba poswięcic, żeby dobrze się przygotowac. A tu w telewizji transmisja z Rolland Garros, z Euro, potem z Wimbledonu, z Igrzysk Olimpijskich. Czasu na nic innego nie ma. (To taka mała aluzja do taty). Więc student przygotowuje tylko jeden temat o dżdżownicy. A wyciaga pytanie o słoniu. No ale zaczyna, że słon ma duże uszy i trąbę. A traba jest długa i przypomina dżdżownicę. A dżdżownica …. I tu recytuje wyuczony temat. Wykładowca koniec konców zapomina, jakie było pytanie. Student egzamin zalicza. A wracając do słonia. Słon żyje w Afryce. A  jak już mówimy  Afryka, to oczywiscie myslimy safari. A klimat safari w modzie jest na czasie w tym sezonie. I oto jestesmy przy zdjeciach, które chciałam Wam pokazac.

Styl safari w modzie.

Foto: Mickael Kors elementy kolekcji wiosna-lato 2012 inspiracje afrykanskie


 

Mickael Kors

Trussardi, Alberta Ferretti

Mickael Kors, Veronique Leroy

Moje skarpetki z nadrukiem w prążki – wyrazna inspiracja zebrą.

Source Madame le Figaro, wikipedia

Exit mobile version