Z dziennika malej fashionistki:
Oczywiscie zacznę od napisania, co założyłam na moje pierwsze przyjęcie urodzinowe. Otóż wybrałam bardzo prostą kreację. Mama mówi, że elegancja tkwi w prostocie. A na taką wielką okazję wypadało być elegancką. To przecież ja będę pełnić honory pani domu. Ale jednoczesnie całosć powinna być wygodna. Nie zapominajmy, ze moją główną pracą jest odkrywanie swiata.
A oto moja kreacja: sukienka o prostym kroju w motywy kwiatowo-truskawkowe i bose stopy.
Dlaczego ten wybór. Bo lubię kwiaty. Uważam, że kwiaty są urocze, radosne i ładnie pachną. Uwielbiam przyglądać się im (dlatego zawsze i wszędzie spozniamy się z mamą).
Mama opowiedziała mi, że jak była małą dziewczynką, to takie motywy kwiatowe były niezmiernie popularne. Styl ten nazywal się hippie od angielskiego to be hip czyli żyć dniem dzisiejszym.
Hippisi nosili luzne bluzki, z szerokimi rękawami, indianskie poncza, kolorowe paciorki na rzemykach. Do tego długie włosy, opadające na plecy. A we włosy wplatali kwiaty. Panowie również – nosili długie włosy (ale nie kwiaty).
Sąsiad mamy pan Wlodek tak się zafascynował tym stylem, że też zapuscił sobie włosy. Mama więc, ku zgrozie, babci nazywała go pani Wlodek – bo jak długie włosy to pani. Logiczne. Dzisiaj to po prostu pan Wlodek, bo włosy wyszły i wątpliwosci się rozwiały. To uregulowało problem gramatyczny mojej mamy i babci.
No a poza tym hipis nie nosi zegarka, chodzi boso, jest dzieckiem ziemi, nie depcze więc natury i stara się żyć z nią w zgodzie. To ja (choć jak zacznę chodzić to deptanie po trawnikach stanie się na pewno moją ulubioną rozrywką).
Source wikipedia