Znacie ten uporczywy ból gardła, który jak się przyczepi w pierwsze chłodne dni, nie chce popuścić aż do wiosny? A czasami nawet dłużej. Znam go bardzo dobrze. A może raczej powinnam powiedzieć w czasie przeszłym: znałam go. Nie opuszczał mnie przez prawie 10 lat. Zaczęło się niewinnie (bo jak to mówią miłe złego początki): intensywnym zakuwaniem do matury, regularnym niedosypianiem, stresem i niepewnością, co do bliskiej przyszłości.

Nerwy, przemęczenie, niedobór snu – to rzadku uchodzi płazem. W moim przypadku nie uszło. Dało o sobie znać lub jak wolicie wyszło bokiem pod postacią chronicznego bólu gardła. Na, który przez długie lata nie udawało mi się znaleźć skutecznego sposobu. 

Aż w koncu …  dogłębnie wziełam się za siebie.

Oczywiście, gdy budzimy się z bólem gdziekolwiek n-ty raz w tym samym tygodniu, miesiącu czy roku, możemy sobie powiedzieć, że jak kobieta po 20-stce, 30-sce, 40-stce, 50-tce, 60-ce itd. budzi się rano i nic ją nie boli, to znaczy, że ……….. nie żyje.

Lekkie przymrużenie oka, mały dystans do własnych problemów, próba uczepienia się czegoś pozytywnego na dobry początek dnia na pewno służy zdrowiu. Ale to nie wystarczy.

Organizm przeciążony toksynami, które gromadziły się w nim przez lata, zestresowany, zakwaszony, rozkapciały, nierozruszany jest podatny na wszelkie choróbska. Czy to na te mikroby, które nieproszone (no bo jakże) walą się do niego stadami. Czy ten niewinny przeciąg, który potrafi rołożyć na dobry tydzien.

Nie ma rady, żeby zdrowo (czytaj niechorowicie) przetrwać zimę, trzeba wziąć się ze siebie.

W moim przypadku zadziałała zmiana stylu życia, odżywiania się, większa aktywność fizyczna, więcej ruchu na swieżym powietrzu. To dało mi dodatkową siłę fizyczną i psychiczną. Obydwie są niezbędne w walce z mikrobami.

Co mogłabym Wam poradzić z własnego doświadczenia?

1. Po pierwsze weź się w garsć. Powiedz sobie, że dasz radę.

Ze tak nie musi być. Nawracający bol gardła nie jest stanem normalnym. To wierzchołek góry lodowej, czy po prostu sygnał alarmowy, który wysyła Ci organizm przemęczony, zestresowany, zle odżywiony. A więc prawdopobodnie ZAKWASZONY.

W kwaśnym środowisku błony śluzowe, które mają stanowic barierę, dla różnych nieproszonych gości, są przesuszone, podrażnione, a więc nie zdolne wypełniać w 100% swoją misję.

2. Po drugie rozruszaj się.

Z następujących powodów:

  • Ruch mobilizuje układ odpornościowy do lepszej pracy.
  • Aktywność fizyczna poprawia samopoczucie (po 20 minutach w miarę intensywnej aktywności fizycznej nasz organizm wydziela endorfiny, czyli hormony szczęścia),
  • Ruch przepędza czarne myśli (a wiecznie bolące gardło działa przygnębiająco).
  • Ruch rozbudza ducha walki, a ten jest niezbędny, by zmotywować system odpornościowy i zwyciężyć.
  • Regularny ruch dostarcza sporo satysfakcji, choćby dlatego, że udało się przezwyciężyć własną słabość. Więc tymbardziej powinno się wygrać z chorobą (każdą).
  • Wola zwycięstwa ma ogromną moc.
  •  Wysiłek fizyczny pomaga wypocić nadmiar toksyn. A wiadomo “chłop” z wozu, koniom lżej. (Trochę zaadaptowałam przysłowie, ale mam nadzieję, że rozumiecie).

A tak na poważnie, gdy toksyny przeciążają organizm, zalegają w nim (nieraz latami) poupychane gdzieś po kątach, podtruwają organizm, utrudniają jego normalne funkcjonowanie. A to nigdy nie wychodzi na zdrowie. Czy zauważyliście, że po upalnym (a więc siłą rzeczy potliwym lecie), zimę mamy mniej chorowitą? Bo organizm oczyszczony, lżejszy, skutecznej stawia czoła “nieproszonym gosciom”.

3. Zadbaj o odpowiednią dietę

  •  bogatą w warzywa i owoce: Nie darmo Anglicy mówią “One apple a day, keeps doctor away”.  Warzywa (szczególnie te z danej pory roku) odkwaszają organizm. A nadmiar kwasów stanowi przyczynę wielu chorób. Jednocześnie warzywa i owoce są zródłem błonnika, a ten pomaga uregulować (przyspieszyć) pracę jelit, oczyścic organizm, tak by pracował sprawniej i skuteczniej bronił się przed mikrobami.
  • żywność żywą.
  • Bo do walki o zdrowie potrzeba energii, sił witalnych i enzymów. Każdy z nas ma określony zapas tych ostatnich. Gdy wyczerpiemy wszystkie rezerwy, życie dobiega konca.
  • Jak podtrzymać życie … w formie, jedząc martwą żywność? Przetworzoną, oczyszczoną z wielu cennych substancji, za to dobrze dopasowaną do naszego bardzo zabieganego stylu życia.

 

Gdzie znalezć żywe pokarmy?

  • To warzywa, owoce (świeże, z danego sezonu, zakupione od lokalnego producenta, a nie zmordowane (lub może zamordowane) po długiej podróży.
  • Kiełki,
  • świeze żółtko jajka (można wymieszać np z ryżem – dzieci uwielbiają to). Czy wiecie skąd brali siły starożytni perscy żołnierze, którzy w nieznośne upały przemierzali pustynne tereny z ważącą grube kilogramy zbroją na grzbiecie? Po prostu z tradycyjnej perskiej kuchni, a w niej kebab, ryż wymieszany z żółkiem.
  • Wyroby z niepasteryzowanego mleka (to nie herezja, tylko życie i życiodajne enzymy).

4. Zadbaj o pogodę ducha.

Odpręż się, zrelaksuj, nie odmawiaj sobie kilku przyjemności

czy kilku chwil dla siebie. Prawdą jest, że w zdrowym ciele – zdrowy duch. Ale bez zdrowego ducha nie ma zdrowego ciała. Uśmiechnij się do innych i do siebie. Idź z podniesioną głową i nie żołądkuj się pod byle pretekstem. Byle do wiosny.

Pozdrawiam serdecznie

Beata.

 

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Opublikowany przez BEATA REDZIMSKA

Przez lata zmagałam się z chronicznymi problemami z gardłem, do momentu, kiedy odstawiłam produkty mleczne. Dzisiaj, uważam, że można mieć zrównoważoną dietę – eliminując z niej produkty mleczne i mączne. A dieta bezglutenowa – bezmleczna jest najlepszą dietą odchudzającą. Wszystko jest kwestią wyrobienia w sobie dobrych nawyków…. Przez lata wierzyłam, że jestem totalnym beztalenciem sportowym, aż zaczęłam się ruszać. Wierzę w uzdrowicielską moc glinki zielonej. Jestem niepoprawną miłośniczką zielonych smoothie.

Dołącz do rozmowy

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Exit mobile version