To jest danie, do którego jeszcze nie udało mi się przekonać moich dzieci. Które niemniej podbiło moje serce i moje podniebienie.
Niemniej….
Moja młodsza córeczka zapytała się po prostu: Mamo, czy dzisiaj są dżdżownice na obiad?
Bo ona owszem lubi dżdżownice, takie żywe. Bo w przedszkolu dowiedziała się, że dżdżownice pomagają w przygotowaniu kompostu.
A ja tu próbuję przekonać ją do szparagów (bo sezon). Kiedy te podane na talerzu skojarzyły się jej z dżownicą.
Ale nie zniechęcam się: podobno, żeby przekonać dziecko do czegoś “nowego” na talerzu trzeba postawić to przed nim większą ilość razy, aż chwyci.
Tymczasem szparagi można przygotować całkiem prosto.
Zarówno te moje ulubione – białe, chyba bardziej wyraziste w smaku i w sumie łatwiejsze w przygotowaniu.
Jak i te zielone, w przypadku których cała trudność polega na tym, że bardziej zdrewniałe łodyżki gotuje się dłużej niż ich wiotkie czubki. I najlepiej byłoby gotować je na pionowo, końcówki zanurzone w wodzie, a czubki miękące w oparach pary. Niemniej można je gotować zupełnie tradycyjnie.
No i niemniej: białe i zielone szparagi gotuje się je podobnie. Tylko z tą różnicą, że:
Białe szparagi można w całości zanurzyć w wodzie do gotowania.
Zielone dobrze by było ustawić na pionowo, bo jest duża różnica między ich zdrewniałymi łodyżkami, które wymagają dłuższego gotowania niż ich górą – delikatniejszą główką zielonych szparagów, którą właściwie można by ugotować w parującej parze.
Ale generalnie:
Przygotowanie:
Myjemy szparagi pod zimną wodą.
Odcinamy końcówki (1/3 długości).
Leciutko obieramy (zaczynając od góry, w kierunku dołu) skórkę, szczególnie tę bardziej zdrewniałą, która znajduje się w dolnej części łodyżki szparagów.
Gotujemy wodę.
Gotującą się wodę solimy i leciutko wyostrzamy jej smak dodatkiem cukru.
Wkładamy szparagi i gotujemy przez kilka minut (15 minut) aż zmiękną.
Można podawać i można je gotować z dodatkiem tłuszczu (np masła – białe szparagi). Można podawać je tylko polane tłuszczem, przysypane serem parmezanem, czy żeby było bez produktów mlecznych – posypane pietruszką.
U mnie z dodatkiem ryżu i no cóż – wciąż jestem na diecie mięsnej – mimo że ograniczam jego ilości w swojej codziennej diecie – mięsne klopsiki z ziołami.
Szparagi uwielbiamy, ale jemy zazwyczaj albo pieczone albo zupę krem 🙂 Gotowane jakoś nigdy nie wyszły mi idealne.
WOW!! Fantastyczne te zdjęcia dań!
Uwielbiam szparagi, jednak niestety tylko czubki 😉 Szkoda, ze sezon na nie jest tak rkótki, bo te złoika to zupełnie inna historia…